Amerykańska FAA (Federal Aviation Administration) zażądała od Boeinga dodatkowych danych przed zatwierdzeniem obszernej i rygorystycznej instrukcji inspekcji samolotów modelu 737 MAX 9. Dopiero po ich przeprowadzeniu samoloty tego typu, użytkowane przez amerykańskie linie lotnicze, będą mogły powrócić do lotów. Chodzi o 171 maszyn, które zostały uziemione po wyrwaniu w czasie lotu panelu zastępującego drzwi ewakuacyjne, co spowodowało dekompresję i zagrożenie dla pasażerów (Boeingi 737 MAX 9 uziemione, 2024-01-07).
Do incydentu doszło 5 stycznia 2024. Panel wypadł z Boeinga 737 MAX 9, którego operatorem były Alaska Airlines. Pasażerowie mieli dużo szczęścia, że stało się to na wysokości poniżej 5 km. Z punktu widzenia producenta to jednak duży problem, bo oznacza, że panel wypadł przy niewielkich działających na niego siłach wynikających z różnicy ciśnień. Błąd produkcyjny musiał być więc bardzo poważny.
Kompromitacja FAA i Boeinga jest tym większa, że oba podmioty wprowadzały już wcześniej programy naprawcze. Najpoważniejszy po dwóch katastrofach Boeingów 737 MAX, w październiku 2018 (Katastrofa Boeinga 737 w Indonezji, 2018-10-29) i marcu 2019 (Katastrofa Boeinga 737 MAX w Etiopii, 2019-03-10), w których zginęło 346 ludzi. FAA odebrała wówczas Boeingowi większość kompetencji do samodzielnego nadzorowania jakości produkcji (Raport druzgoczący dla Boeinga, 2019-10-25). W związku z problemami z jakością wyrobów Boeinga nie chciało ich odbierać także wojsko (Boeingi KC-46 znowu ze śmieciami, 2019-04-02).
Obecny szef FAA, Mike Whitaker zapewnia, że żaden z Boeingów 737 MAX 9 nie powróci do lotów, dopóki nie będzie pewności, że są one całkowicie bezpieczne. To oznacza, że tworzenie odpowiednich procedur i inspekcje mogą jeszcze długo potrwać.