Australijska Qantas zamierza skoncentrować się na liniach azjatyckich. Odkłada zakup Airbusów 380, zamiast tego chce pozyskać 110 mniejszych samolotów. Planuje również ograniczyć zatrudnienie.
Mająca 91-letnią historię australijska Qantas, cieszy się zasłużoną renomą i zajmuje od lat czołowe lokaty w zestawieniach jakości usług światowych linii lotniczych. Wykorzystuje obecnie ok. 140 samolotów pasażerskich.
Niestety, w ciągu ostatnich lat dynamika wzrostu przedsiębiorstwa została znacznie spowolniona z powodu kryzysu gospodarczego. Bieżący rok, mimo zwiększenia ruchu lotniczego, zakończy się jednak prawdopodobną stratą brutto w wysokości ok. 200 mln AUD, za co odpowiadają skutki klęsk żywiołowych, jak i wzrost cen paliwa. Faktem jest również, że ze względu na zwiększenie sił konkurencji, udział Qantas na rynku przewozów lotniczych kurczy się w roku na rok.
Wszystkie te czynniki doprowadziły do opracowania przez zarząd linii nowej strategii przedsiębiorstwa. Została ona ogłoszona dzisiaj na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Jej głównym założeniem jest skupienie się na trasach azjatyckich, uznanych za najszybciej rozwijające się. W tym celu zostaną powołane dwie nowe linie niskokosztowe. Jedna, JetStar, tworzona wspólnie z Japan Airlines i Mitsubishi, powinna powstać przed końcem 2012. Druga ma być również joint-venture, z nieujawnionym jeszcze przewoźnikiem azjatyckim. Powstanie ona później niż JetStar.
Jednocześnie zmniejszeniu ma ulec zaangażowanie Qantas w obsługę tras europejskich. W tym celu linia zamierza porozumieć się ze sprzymierzoną British Airways, w celu przejęcia części ruchu lotniczego australijskiego przewoźnika.
By zrealizować te zamierzenia, Qantas opóźniła terminy odbioru 6 Airbusów 380. Jednocześnie jednak negocjuje zakup 110 Airbusów rodziny 320, co pozwoliłoby na zwiększenie aktywności na krótszych liniach azjatyckich. Szacowana wartość tej transakcji to 9,5 mld USD.
Elementem planu jest również zmniejszenie kosztów. Zarząd chce ograniczyć zatrudnienie o ok. tysiąc osób. Spotkało się to ze sprzeciwem związków zawodowych, które grożą strajkiem. Władze spółki twierdzą jednak, że zmiany - w tym zwolnienia - są konieczne, by przedsiębiorstwo znowu zaczęło się rozwijać i mogło konkurować z coraz bardziej dynamicznymi liniami lotniczymi innych państw regionu.