Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło

Okręt podwodny nie zatopił trawlera

Marynarka wojenna, 25 stycznia 2013

Francuski sąd, rozpatrujacy sprawę zatonięcia trawlera Bugaled Breizh w 2004, wykluczył możliwość spowodowania tragedii przez brytyjski lub holenderski okręt podwodny.

Wrak trawlera po wydobyciu i zakończeniu prac dochodzeniowych / Zdjęcie: Anthony Dela

Francuski statek rybacki zatonął 15 stycznia 2004 w kanale La Manche, u wybrzeży brytyjskiego półwyspu Lizard. Nie ocalał nikt z pięcioosobowej załogi, przy czym dwóch ciał nie odnaleziono do dzisiaj. Tragedia odbywał się przy dobrej pogodzie i miała błyskawiczny przebieg. Rybacy zdążyli nadać jedynie krótki komunikat, że toną.

Jedna z tez o przyczynach wypadku wskazywała na możliwość zaplątania się w sieci okrętu podwodnego, który wciągną niewielką jednostkę pod wodę. Przesłankami dla poparcia tej teorii było znalezienie na metalowych linach sieci drobin tytanu oraz fakt, że w tym rejonie odbywały się wojskowe manewry z udziałem okrętów brytyjskich, holenderskich, francuskich, niemieckich i hiszpańskich. Podejrzenie skierowano na dwa okręty podwodne: brytyjskiego HMS Turbulent i holenderskiego Dolfijna. Pierwszy został wkrótce po manewrach poddany pracom remontowym, drugi pojawił się jako pierwszy w rejonie wypadku.

Mimo, że w 2007 francuskie biuro badania wypadków morskich wskazało, że najbardziej prawdopodobną przyczyną tragedii było utknięcie stalowych lin ciągnących sieć na podwodnej przeszkodzie, rodziny zmarłych kontynuowały wysiłki w celu udowodnienia ewentualnej winy wojska. Było to warunkiem wypłacenia odszkodowań.

W 2008 francuski sąd pierwszej instancji orzekł, że najbardziej prawdopodobną przyczyną zatonięcia Bugaled Breizh było wciągnięcie go pod wodę przez atomowy okręt podwodny, co jednoznacznie wskazywało na względnie dużą, bo wypierającą 5300 t jednostkę brytyjską. Eksperci wskazywali przy tym, że HMS Turbulent mógł zatopić trawler w nieco ponad minutę. Oświadczenia przedstawicieli Royal Navy, wskazujące, że okręt nie znajdował się w czasie wypadku w jego rejonie, uznano za niewiarygodne. Jednak sędziowie wskazali, że nie są w stanie określić bezpośredniej odpowiedzialności. Tymczasem bez wskazania okrętu, który spowodował wypadek, wypłata odszkodowań nie jest możliwa.

Rodziny zdecydowały się na kontunuowanie procesu. Wczoraj jednak sędziowie całkowicie odrzucił wnioski ich kolegów z 2008. Na podstawie dokumentów marynarek wojennych Wielkiej Brytanii i Holandii oraz opinii ekspertów uznali, że HMS Turbulent 15 stycznia 2004 znajdował się w bazie Devonport, a najbliższy brytyjski OP, HMS Torbay był ok. 160 km od miejsca wypadku. Holendrzy natomiast udowodnili, że ich Dolfijn był oddalony o ok. 15 km od miejsca zdarzenia. Nie wiadomo, czy orzeczenie francuskiego sądu definitywnie zakończy sprawę.


Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.