Aktualnie trwają w Sejmie prace nad kolejną ustawą deregulacyjną, która ma m.in. ma doprowadzić do deregulacji zawodu rusznikarza. Lektura projektu tego aktu prawnego nasuwa poważne wątpliwości czy jest to deregulacja, czy kolejne posunięcie ograniczające legalny dostęp do broni palnej.
Zgodnie z art. 11 pkt. 4 obowiązującej ustawy o broni i amunicji, pozwolenia na broń nie wymaga się w przypadku dysponowania bronią przez przedsiębiorców świadczących usługi rusznikarskie na podstawie odrębnych przepisów. Z kolei z art. 6 ust. 1 w zw. z art. 4 ust. 1 pkt. 1 ustawy z 22 czerwca 2001 o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym wynika, że rusznikarz musi posiadać koncesję na wytwarzanie i naprawę istotnych części broni.
Naprawa części nieistotnych
Z zestawienia tych dwóch ustaw wynika, że można prowadzić działalność gospodarczą w zakresie usług rusznikarskich, w oparciu o ustawę z dnia 2 lipca 2004 o swobodzie działalności gospodarczej, gdy nie ingeruje się i nie naprawia istotnych części broni. Działalność taka może więc obejmować mocowanie montażu i lunet na broni długiej, przystrzeliwanie broni, dorabianie nieistotnych elementów broni, przeglądy i konserwacje broni oraz dorabianie rękojeści do pistoletów sportowych lub osad (kolb) do karabinów czy strzelb.
Prowadzenie takiej działalności nie podlega kontroli Policji i nie wymaga się tu prowadzenia takiej dokumentacji, jak u koncesjonowanego rusznikarza, czy też posiadania odpowiedniego magazynu broni. Taki stan prawny obowiązuje już od ponad 10 lat i dopiero teraz nastąpiła ofensywa Policji, której celem jest likwidacji swobody działalności gospodarczej w zakresie usług rusznikarskich, które nie dotyczą istotnych części broni.
Deregulacja przez ograniczenie
Zgodnie z wymienionym na wstępie projektem działalność rusznikarską, która nie obejmuje istotnych części broni może prowadzić wyłącznie przedsiębiorca mający zarejestrowaną działalność gospodarczą w zakresie napraw broni, posiadający dyplom mistrza w zawodzie rusznikarza.
Mistrz taki, by przyjmować broń do naprawy czy konserwacji, musi uzyskać również pozwolenie na broń po przejściu stosownej procedury. Na początek poddać się badaniom lekarskim i psychologicznym, które potwierdzą, że może on dysponować bronią, a następnie zdać egzamin przed organem Policji obejmujący sprawdzenie znajomości przepisów dotyczących posiadania broni.
Z egzaminu będzie zwolniony, gdy ma już jakiekolwiek pozwolenie na broń wydane w oparciu art. 10 ustawy o broni i amunicji (np. ma pozwolenie na broń myśliwską do celów łowieckich lub na broń sportową do celów sportowych). A jak już dostanie pozwolenie na broń, to będzie musiał co 5 lat cyklicznie przechodzić badania lekarskie i psychologiczne tak, jak osoby posiadające pozwolenie do celów ochrony osobistej czy też ochrony osób i mienia.
Tak więc to, co było dotychczas przez kilkanaście lat możliwe bez reglamentacji, po deregulacji wymagać będzie spełnienia nowych, szczególnych warunków. Trudno powiedzieć, czy rusznikarze chcą takiej deregulacji. Wątpliwe bowiem, by mistrz rusznikarski, a więc fachowiec wysokiej klasy z wieloletnią praktyką chciał dobrowolnie ograniczyć swoją działalność do czynności, które może wykonać zwykły posiadacz broni o podstawowych umiejętnościach majsterkowania.
Obrazowo – deregulację zawodu rusznikarza można przyrównać do zaproponowania świetnemu mechanikowi samochodowemu prowadzenia warsztatu, w którym ograniczałby się do mycia samochodów, wymiany opon i płynów eksploatacyjnych w samochodach. (ciąg dalszy w numerze)