Premier Donald Tusk stwierdził, że amerykańska oferta, związana z budową bazy z wyrzutniami pocisków antybalistycznych, jest niezadowalająca. Oznacza to bardzo prawdopodobne zamrożenie rozmów.
W czasie konferencji prasowej premier stwierdził, że oczekuje od USA znaczącego podniesienia poziomu bezpieczeństwa Polski, co rekompensowałoby zagrożenia, wynikające z powstania w naszym kraju bazy antyrakiet. Nie zamyka to procesu negocjacji i strona polska oczekuje na odpowiedź amerykańską.
W praktyce doprowadza to jednak do bardzo trudnej sytuacji, kiedy polskie władze nie akceptują wstępnej wersji porozumienia, zawartej we wtorek przez upoważnionego do negocjacji wiceministra spraw zagranicznych, Witolda Waszczykowskiego (zobacz: Umowa o tarczy: jest i nie ma).
Premier pośrednio potwierdził, że stronie polskiej zależy na stałym stacjonowaniu w naszym kraju amerykańskich systemów przeciwlotniczych. Według nieoficjalnych informacji żądaniem Polski jest, by chroniły one nie tylko rejon bazy, ale i inne obiekty. Amerykanie prawdopodobnie się na to nie godzą. Rozwiązanie pozwoliłoby znacznie zmniejszyć koszty nieuniknionego odmłodzenia polskiego systemu obrony przeciwlotniczej. Wartość takiego przedsięwzięcia szacowana jest na ok. 20 mld zł.
Opóźnienie zakończenia negocjacji może oznaczać ich zamrożenie na dłuższy okres. We wrześniu rozpoczyna się w USA kampania prezydencka. Związana z tym zmiana władz powoduje, że jeżeli strony nie uzyskają porozumienia latem, do skutecznych rozmów będzie można powrócić dopiero w przyszłym roku.