Tragicznie zakończył się wycieczkowy lot balonu na ogrzane powietrze nad hrabstwem Chester, w stanie Pensylwania. W wyniku nieudanego, przedwczesnego lądowania, zapaliła się czasza i kosz balonu. Zginął pilot, 7 pasażerów zostało rannych.
Start do wycieczkowego lotu jednego z paru balonów Air Ventures Hot Air Balloon Flights, odbył się - jak zwykle - z parku Marsh Creek w Glenmore. Pilot, 67-letni Earl W. MacPherson Jr. z nieznanych przyczyn zdecydował się lądować przed czasem (lot miał trwać godzinę), na polanie w rejonie West Vincent Township, ok. 3,5 km od miejsca startu.
W czasie przyziemienia, ok. 18:40 gondola przewróciła się. Prawdopodobnie właśnie wtedy doszło do uszkodzenia węża, doprowadzającego propan do palników i wybuchu. Według świadków zginął wtedy pilot. Pasażerowie zaczęli wyskakiwać z kosza, jeszcze, gdy był on ciągnięty przez napełnioną czaszę balonu.
Wszyscy zostali poparzeni. Dwie najciężej poszkodowane osoby zostały przewiezione do szpitala śmigłowcem, pozostałe karetkami. Jedynie dwóch pasażerów zostało zwolnionych do domu po opatrzeniu.
Według miejscowej policji, wycieczki balonem przez długie lata były całkowicie bezpieczne, a jedyne problemy notowano z powodu skarg właścicieli na lądowanie na ich posiadłościach.
Katastrofa wpisuje się w ciąg wypadków balonów na ogrzane powietrze w Ameryce Północnej. Latem, w ubiegłym roku w Kanadzie, doszło do 3 wypadków, które zakończyły się śmiercią jednej osoby i zranieniem kilku. W dwóch zdarzeniach powodem wypadków było zapalenie się balonów.
Dlatego kanadyjskie władze lotnicze zarekomendowały zmianę przepisów lotniczych, nakazujących wprowadzenie głównego zaworu dla instalacji paliwowej. Obecnie w przypadku zagrożenia, pilot musi zamknąć kilka zaworów, co w sytuacji awaryjnej jest praktycznie niemożliwe. Z drugiej jednak strony, piloci twierdzą, że w porównaniu do innych statków powietrznych, balony na ogrzane powietrze są stosunkowo bezpieczne (zobacz: Balony jak samoloty?).