Przedstawiciele Pentagonu twierdzą, że dodatkowe 25 tys. żołnierzy zostanie skierowanych do Afganistanu w ciągu najbliższych 12-18 miesięcy. Jeszcze w grudniu czas ten szacowano na zaledwie kilka miesięcy.
20 grudnia 2008 adm. Mike Mullen, Przewodniczący Kolegium Szefów Połączonych Sztabów, zapowiedział wysłanie do Afganistanu dodatkowych 20-30 tys. amerykańskich żołnierzy, w ciągu późnej wiosny i latem 2009 (zobacz: Dodatkowe oddziały do Afganistanu). Miały one wzmocnić obecny, 34-tysięczny amerykański kontyngent w tym kraju.
Okazało się jednak, że administracja prezydenta Baracka Obamy szybko zrewidowała ten plan. Dotyczy to terminów wysłania posiłków. Według nieoficjalnych wypowiedzi przedstawicieli resortu obrony, w grę wchodzi kontyngent ok. 25 tys. żołnierzy, którzy mają być jednak przerzuceni do Afganistanu nie w tym roku, ale w pierwszej połowie 2010 (nie dotyczy to jedynie 4-tysięcznej brygadowej grupy bojowej, która decyzją George`a Busha powinna trafić do Afganistanu w lutym, zobacz: Amerykańska brygada do Afganistanu).
Prawdopodobnie przyczyną opóźnienia przysłania kilku brygad jest kryzys gospodarczy i groźba załamania finansowania budżetu resortu obrony. Tymczasem w 2010 można już będzie prawdopodobnie skorzystać z oddziałów, wycofywanych z Iraku, bez zwiększania poziomu wydatków na operacje zagraniczne.
Jednocześnie sekretarz obrony, Robert Gates, w czasie wczorajszego wystąpienia przed komisją sił zbrojnych senatu, wezwał, by zakreślić cele wojny w Afganistanie w sposób realistyczny i ograniczony, tak by uniknąć porażki. Celem nie może być bowiem pokonanie talibów - co jest przy obecnych środkach niemożliwe - ale jedynie ochrona USA i jej sojuszników przed ewentualnymi zamachami terrorystycznymi.
Gdyby ten punkt widzenia został przyjęty, oznaczałoby to faktyczne przyznanie się do porażki, w stosunku do celów, wyznaczonych przez prezydenta Busha (pojmanie Osamy bin Ladena i zainstalowanie demokracji w Afganistanie).