Prezydent Barack Obama podpisał jedną z pierwszych, ważnych decyzji wojskowych swojej kadencji. Dotyczy ona wysłania do Afganistanu dodatkowych 17 tys. żołnierzy. To nieco mniej, niż planowano jeszcze w grudniu.
Ostatnie decyzje ustępującego prezydenta Busha, spowodowały zwiększenie amerykańskiego kontyngentu w Afganistanie do ok. 38 tys. żołnierzy. W grudniu przedstawiciele Pentagonu mówili jednak o konieczności wysłania do tego kraju dodatkowych 20-30 tys. ludzi. Adm. Mike Mullen, Przewodniczący Kolegium Szefów Połączonych Sztabów, twierdził, że ta druga liczba - przekładająca się na 4 brygady bojowe i jedną śmigłowcową - byłaby optymalna. Pozwoliłaby na uzyskanie 20-krotnej przewagi (łącznie z jednostkami ISAF i formacji rządowych) nad siłami partyzantów, co w dotychczasowych konfliktach tego typu z reguły pozwalało na wojskowe zgniecenie, a przynajmniej poważne ograniczenie powstania.
Tymczasem posiłki dla Afganistanu są konieczne, ponieważ talibowie stale zwiększają obszar terenów przez siebie kontrolowanych, co wiąże się z powolną erozją struktur miejscowych władz (zobacz: Dodatkowe oddziały do Afganistanu).
Ostatecznie Pentagon i prezydent zdecydowali się na mniejsze niż planowano zwiększenie sił ekspedycyjnych. Do lata do Afganistanu trafi 17 tys. żołnierzy: 8 tys. Marines i 9 tys. z US Army. W pierwszej turze, jeszcze wiosną, zostanie tam wysłana wzmocniona 2nd Marine Expeditionary Brigade. Latem natomiast 4-tysięczna 5th Stryker Brigade Combat Team z 2nd Infantry Division oraz nieustalone jeszcze jednostki wsparcia (inżynieryjne, wywiadowcze i żandarmerii). Wszystkie te formacje wzmocnią Regionalne Dowództwo Południe, obejmujące m.in. prowincje Helmand i Kandahar, gdzie partyzanci działają najbardziej intensywnie.