Według ostatnich informacji, w katastrofie Boeinga B737-800 pod Amsterdamem, do której doszło w środę, zginęło 5 Turków - członków załogi - i 4 obywateli USA, wśród których byli pracownicy Boeinga.
Samolot spadł ok. 1,5 km od początku pasa startowego lotniska Schiphol (zobacz: Katastrofa pod Amsterdamem). Według informacji, udzielonych przez Freda Andersa, rzecznika prasowego holenderskiej komisji badania wypadków lotniczych, powodem zdarzenia była awaria silników, w wyniku której samolot stracił prędkość i spadł na ziemię, z wysokości ok. 90 m. Przyczyny uszkodzenia układu napędowego nie są na razie znane.
Według pasażerów, silniki przestały pracować w czasie podchodzenia do lądowania. Samolot opadł na błotnistą łąkę ogonem, który się natychmiast odłamał od reszty konstrukcji (grząskie podłoże uchroniło jednak maszynę od groźby pożaru). Równie duże spustoszenia upadek wywołał w przedniej części samolotu. Dziób uderzył w łąkę z dużą prędkością pionową - tył samolotu zadziałał jak punkt podparcia dźwigni. To z kolei spowodowało zniszczenie kabiny pilotów.
Zginęli: kapitan Hasan Tahsin Arian, drugi pilot Murat Sezer i Olgay Ozgur. Śmierć poniosło także dwóch innych członków załogi - prawdopodobnie były to stewardesy - oraz 4 pasażerów, obywateli amerykańskich. Wcześniejsze, potwierdzone doniesienia mówiły, że przynajmniej dwaj z nich byli pracownikami Boeinga.
Zamknięto również ostatecznie listę rannych. Znalazły się na niej 84 osoby. Stan 6 z nich nadal określany jest jako krytyczny. Samolotem lecieli głównie obywatele Turcji i Holandii.
Dzisiaj powinny się zakończyć wstępne badania rejestratorów parametrów lotu. Czarne skrzynki Boeinga zostały przewiezione do doskonale wyposażonego laboratorium w Paryżu. Członkowie komisji badania wypadków lotniczych uprzedzili jednak, że pierwszy komunikat w tej sprawie zostanie wydany prawdopodobnie na początku przyszłego tygodnia.