Media społecznościowe pełne są zdjęć tłumów pasażerów wracających do USA przez wyznaczone lotniska. Wszyscy po wiele godzin czekają na bagaże, odprawę celno-paszportową i badania przesiewowe. To skutek nowych federalnych wymogów ustanowionymi przez administrację prezydenta Donalda Trumpa, a obowiązujących od przedwczoraj.
Zgodnie z nowymi przepisami, Amerykanie przylatujący z większej części Europy, Chin i Iranu są objęci wzmocnioną kontrolą wjazdu. Muszą odpowiedzieć na pytania dotyczące ich historii medycznej i aktualnego stanu zdrowia oraz dostarczyć dane kontaktowe do lokalnych władz medycznych. Oczekuje się też od nich, że przez 14 dni będą poddawać się kwarantannie w domu.
Tłumy i długie godziny oczekiwania są tym, przed czym ostrzegały Ośrodki Kontroli i Zapobiegania Chorobom. Stanowią bowiem najbardziej niebezpieczny sposób rozprzestrzeniania COVID-19 i innych chorób przenoszonych drogą kropelkową. Szczególnie groźny jest tłok w toaletach, w których brakuje papieru toaletowego i papierowych ręczników.
Amerykanie publikują zdjęcia pokazujące dantejskie sceny na międzynarodowym lotnisku Johna F. Kennedy'ego w Nowym Jorku, międzynarodowym porcie lotniczym Dallas / Fort Worth i międzynarodowym lotnisku O’Hare w Chicago. Pasażerowie lecący do USA ze wszystkich krajów objętych ograniczeniami podróży zostali bowiem zmuszeni do korzystania z jedynie 13 lotnisk. Próbując ratować sytuację, ich pracownicy rozdają im wodę i chusteczki dezynfekujące, co nie jest żadnym rozwiązaniem.
Lokalne władze i operatorzy lotnisk apelują do władz federalnych o zmianę przepisów lub zwiększenie liczby urzędników obsługujących pasażerów. Na razie bezskutecznie (Air France modyfikują ofertę lotów do USA, 2020-03-14, Zakaz podróży z UE do USA, 2020-03-12).