Południowoamerykańskie media potwierdziły grudniowe informacje z Francji o prowadzeniu negocjacji na temat sprzedaży Kolumbii 30-40 czołgów podstawowych Leclerc pierwszych serii produkcyjnych.

Według dostępnych informacji, Paryż zaproponował Bogocie sprzedaż 30-40 czołgów Lecrerc. Pochodzą one z rezerw francuskich wojsk lądowych, które zakupiły 408 wozów, jednak obecnie wykorzystują operacyjnie jedynie ok. 300 egz.
W związku z tym, że oferowane czołgi pochodzą z pierwszych serii produkcyjnych (wchodzących do służby od 1992), Francuzi zaproponowali ich zmodernizowanie, nie tylko pod kątem spełnienia potencjalnych wymagań przyszłego użytkownika, ale również wykorzystania nowoczesnych systemów, które zostały zainstalowane w wozach ostatnich serii.
Francuska propozycja nie jest pierwszą. Wcześniej swoje zmagazynowane AMX-30 oferowali Hiszpanie. Kolumbia odrzuciła jednak plan, uznając, że wozy te są przestarzałe.
Ameryka Południowa stała się bowiem ostatnio areną wyścigu zbrojeń pancernych, zapoczątkowanych zakupem przez Chile 140 używanych czołgów Leopard 2 (zobacz: Chile odebrało pierwsze Leopardy 2A4), co spowodowało niemal natychmiastową reakcję sąsiedniego Peru (zobacz: Nie PT-91P, a MBT 2000 dla Peru?).
Na fali wzrostu zysków ze sprzedaży ropy naftowej, ogromne inwestycje zbrojeniowe poczyniła również Wenezuela, ogłaszając ostatecznie zakup 92 egz. rosyjskich T-72M oraz - co nie zostało jeszcze przesądzone - kilkudziesięciu T-90 (zobacz: Wenezuela - kolejne podejście).
Położona między tymi państwami Kolumbia pozostaje jedynym krajem bez czołgów podstawowych. Co prawda jej wojska lądowe są jednymi z najliczniejszych i najlepiej wyszkolonych w Ameryce Południowej (zobacz: Sukcesy kolumbijskiej armii), posiadają również skuteczne systemy przeciwpancerne (w tym ppk TOW i Spike), jednak zostały stworzone do działań przeciwpartyzanckich. W przypadku zagrożenia klasycznym konfliktem międzypaństwowym, brak czołgów może okazać się istotną słabością.
Na podstawie informacji Juana Carlosa Cicalesiego - Santiago Rivasa