Niemal wszystkie z zaplanowanych na upływający dzień 28 tys. lotów na Starym Kontynencie, odbyły się normalnie. Okęcie pracowało od wczoraj.
Ruch lotniczy nad większością europejskich państw został wznowiony już wczoraj. Jednak ze względu na kilkudniową przerwę i wynikające stąd problemy organizacyjne, wiele lotów opóźniło się lub zostało odwołanych. Dopiero dzisiaj zrealizowano niemal wszystkie z 28 tys. zaplanowanych lotów, w tym 300 transatlantyckich.
Wielu przewoźników wysłało dodatkowe samoloty, by przetransportować setki tysięcy pasażerów, którzy nie mogli skorzystać z ruchu lotniczego po wybuchu islandzkiego wulkanu z 14 kwietnia (zobacz: Eyjafjallajökull daje za wygraną). Linie mają jednak ograniczone możliwości w tym względzie. David Henderson, rzecznik prasowy europejskiego stowarzyszenia przewoźników lotniczych (AEA), przyznał, że przedsiębiorstwa nie mają pomysłu, jak przewieźć szybko tak wielką liczbę osób.
Przykładem jest Hiszpania, w której utknęło 90 tys. turystów. Z lotnisk w tym kraju wystartowało dzisiaj 600 dodatkowych samolotów. Wszystkie maszyny, również rejsowe, miały komplet pasażerów. Mimo tego ciągle dziesiątki tysięcy osób pozostają z dala od domów.
W naszym kraju ruch lotniczy również odbywa się już normalnie. Warszawskie Okęcie odprawiło już wczoraj wszystkie zaplanowane samoloty. Podobnie jak dzisiaj.
Ze względu na silny wiatr, wulkaniczny pył ponownie nasunął się nad północną Europę. Władze lotnicze wprowadziły częściowy zakaz lotów nad Szkocją, północną Norwegią, Szwecją i Finlandią.
Kilkudniowa przerwa w ruchu powietrznym była najgorszym kryzysem lotnictwa pasażerskiego na Starym Kontynencie po II wojnie światowej. Przyniosła straty, szacowane na 2 mld USD, większe nawet od tych, które poniesiono w wyniku bezpośrednich skutków zamachów w USA w 2001.