Rzecznik prasowy marynarki wojennej Kanady poinformował wczoraj, że z aktywnej służby zostanie wycofana połowa z 12 okrętów patrolowych. Powodem jest brak środków finansowych.
Kanada jest krajem o jednej z najdłuższych linii brzegowych na świecie. Z tego powodu władze przywiązują dużą rolę do marynarki wojennej. Obecnie trwa proces modernizacji 12 fregat patrolowych (zobacz: Kolejny etap modernizacji Halifaxów), istnieją również plany odmłodzenia floty prawie 20-letnich okrętów podwodnych. Tegoroczny budżet marynarki jest wyższy od poprzedniego o prawie 200 mln USD.
Niestety, wzrost środków nie został przeznaczony na wydatki bieżące. Już w kwietniu kanadyjskie media doniosły o ograniczeniu aktywności patrolowej floty i serwisowania systemów pokładowych 2 z 12 posiadanych fregat i jednego z trzech niszczycieli. Utrzymywane w gotowości będą wyłącznie urządzenia nawigacyjne i łączności. Oznacza to, że z braku środków finansowych okręty te stracą czasowo możliwość wykonywania zadań bojowych.
Wczorajsza informacja oznacza kolejne zmniejszenie potencjału kanadyjskiej marynarki: z aktywnej służby zostanie wycofana połowa z 12 okrętów patrolowych typu Kingstone.
Jednostki te mogą nie wrócić już do służby. Mimo, że zostały do niej przyjęte w latach 1996-1999, a więc są stosunkowo młode, nie można ich uznać za perspektywiczne.
Były projektowane jako trałowce. Stąd ich niewielka prędkość maksymalna, wynosząca jedynie 15 w, oraz słabe uzbrojenie, składające się z 40-mm armaty Bofors 60 Mk 5C (bez automatu ładującego i nowoczesnego systemu kierowania ogniem) i dwóch wkm, kalibru 12,7 mm.
Charakter działań przeciwminowych zmienił się jednak i obecnie Kingstony wykorzystywane są głównie jako jednostki dozorowe i szkolne, zachowując mocno ograniczone zdolności do niszczenia min.
Z tych powodów dowództwo kanadyjskiej marynarki wojennej zrezygnowało z ich modernizacji i zachowania w służbie do połowy bieżącego wieku. Mają je zastępować, od 2020, zupełnie nowe okręty.