Wraz ze zwiększeniem liczebności sił koalicyjnych i ich aktywności, wrasta liczba ofiar. Okres letni, w którym tradycyjnie partyzanci atakują częściej, dopiero się rozpoczął.
Wczoraj brytyjski premier, David Cameron ostrzegł, że należy spodziewać się zwiększenia strat 10-tysięcznego kontyngentu brytyjskiego w Afganistanie. Stwierdził, że działania wojskowe w tym kraju wchodzą w fazę kulminacyjną, w wyniku której powinno dojść do przełomu.
Zwiększone kontyngenty sił zagranicznych oraz coraz silniejsze formacje afgańskiego wojska i policji powinny - jego zdaniem - doprowadzić do zadania tak dużych strat talibom i ich zwolennikom, by nie mogły one odbudować swojego potencjału w przyszłości. To z kolei pozwoli na stopniowe zmniejszanie liczebności wojsk koalicyjnych.
Od 2001 w Afganistanie zginęło 300 brytyjskich żołnierzy, z czego 108 w ubiegłym i 55 w bieżącym roku. W ostatnim okresie doniesienia o śmierci brytyjskich żołnierzy powtarzają się średnio do 2-3 dni.
2010 jest rzeczywiście najbardziej krwawym. W ubiegłym roku w Afganistanie zginęło 521 zagranicznych żołnierzy. Od 1 stycznia do dzisiaj - już 267. Znamienne jednak, że okres największego natężenia ataków i walk dopiero się rozpoczął w czerwcu, a zakończy prawdopodobnie we wrześniu.
Porównując straty za okres od stycznia do końca maja, w 2009 w Afganistanie zginęło 109 zagranicznych żołnierzy, natomiast w 2010 dwukrotnie więcej - 220. Zdecydowanie zwiększa się również liczba zabitych afgańskich żołnierzy i policjantów.
Niestety, statystyki te dotyczą również naszego kontyngentu. Przez całą, pierwszą połowę roku, polscy żołnierze nie stracili ani jednego zabitego. Czerwiec okazał się jednak krwawy, co - jak przynaje MON - może wiązać się z kampanią prezydencką.
12 czerwca z wybuchu miny zginął kpr. Miłosz Górka (zobacz: Kolejne straty w Afganistanie). Dzisiaj o 11.09 czasu lokalnego, w wyniku ostrzału z artyleryjskiej wyrzutni rakietowej bazy Warrior, zginął st. szer. Grzegorz Bukowski. Dwóch innych żołnierzy zostało lekko poszkodowanych.