Władze Iraku wyraziły oburzenie z powodu wykorzystywania przez amerykańskie służby dyplomatyczne w ich kraju mini-bsl, bez podpisania umowy w tej sprawie.
Według The New York Times, amerykański departament stanu już od ubiegłego roku rozpoczął eksperymentalne wykorzystywanie mini-bsl do monitorowania sytuacji wokół ambasady w Bagdadzie, konsulatów oraz pracowników dyplomatycznych. Obecnie trwają przygotowania do przetargu, który wyłoni stałego operatora takich samolotów na okres 5 lat. Sprawa wyszła na jaw po wycofaniu się wojsk USA z Iraku.
Irakijczycy twierdzą, że ich sojusznik i protektor nie uzyskał zgody na wykorzystywanie swoich bsl. Więcej, przedstawiciele rządu nie wiedzą nic o jakichkolwiek negocjacjach w tej sprawie.
Amerykanie twierdzą, że rozmowy trwają. Tłumaczą też, że ich aparaty nie są uzbrojone i służą wyłącznie do obserwacji terenów, stanowiących potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa dyplomatów. Zaliczyli jednak do tego również demonstracje i inne miejsca zgromadzeń.
Nie zaprzeczają jednak, że nie dysponują na razie zgodą odpowiednich władz irackich. Wykorzystanie obserwacyjnych bsl, nawet przez obywateli własnego kraju, wywołuje uzasadnione wątpliwości, w tym co do naruszania dóbr osobistych osób, które znajdą się na zdjęciach lub filmach (zobacz: Rzeka krwi w Teksasie). Kwestia nieuprawnionego wykorzystywania bsl przez inne państwo, dotyka istoty suwerenności.