Amerykańska rada bezpieczeństwa transportu zaproponowała, by wyposażyć szybowce w transpondery. Rekomendację przedstawiono po przeanalizowaniu 60 przypadków niebezpiecznego zbliżenia się szybowców do samolotów.
W 1988 władze lotnicze USA (Federal Aviation Administration) wprowadziły przepis wymagający od każdego statku powietrznego posiadania transpondera, jeżeli lata on wyżej niż 3330 m lub w rejonie większych lotnisk. Z regulacji wyłączono szybowce, jako nie posiadające instalacji elektrycznej, zasilanej prądem z silnika.
Jednak w ostatnich miesiącach rada bezpieczeństwa transportu (National Transportation Safety Board) badała przypadek powietrznej kolizji między szybowcem a prywatnym odrzutowcem, do jakiego doszło w sierpniu 2006, na południowy wschód od Reno. Szybowiec spadł, jednak pilotowi udało się bezpiecznie wyskoczyć na spadochronie. Natomiast Hawker 800XP, mimo uszkodzeń, wylądował w Reno-Tahoe International Port.
Przypadek ten doprowadził do analizy wszystkich amerykańskich przypadków zbyt bliskiego, stwarzającego zagrożenie przelotu samolotów i szybowców. Okazało się, że w ciągu ostatnich 20 lat było ich 60. Co więcej, aż 9 z nich miało miejsce w pobliżu Reno, gdzie wzdłuż wschodnich zboczy gór Sierra Nevada panują doskonałe warunki dla szybowców. W związku z tym zaproponowano, by zrezygnować z wyłączenia szybowców z regulacji z 1988.
Sprawa przypomina do złudzenia sytuację, która ma miejsce w Kanadzie, gdzie identyczny organ bezpieczeństwa lotów zaproponował zrównanie statusu prawnego komercyjnych, turystycznych balonów i samolotów dyspozycyjnych (zobacz: Balony jak samoloty?).