Błędne wskazania wysokościomierza mogły być przyczyną katastrofy Boeinga B737-800 pod Amsterdamem, do której doszło 25 lutego. Autopilot prawdopodobnie zdławił silniki, tak jak robi się to w momencie przyziemienia. Samolot był jednak 650 m wyżej...
Pieter van Vollenhoven, szef holenderskiej komisji badania wypadków lotniczych, poinformował wczoraj, że w czasie tragicznego lotu (zobacz np.: Pod Amsterdamem zginęło 3 pilotów), wysokościomierz B737 był uszkodzony.
Przy podchodzeniu do lądowania, przy użyciu autopilota, urządzenie wskazywało, że samolot dotyka pasa startowego. W związku z tym komputer zdławił silniki. W rzeczywistości Boeing był na wysokości ponad 650 m.
Załoga zareagowała na wydarzenie ze sporym opóźnieniem, dopiero po włączeniu sygnału alarmowego. Po przywróceniu ciągu, samolot był na wysokości zaledwie 150 m i piloci nie byli w stanie uniknąć zderzenia z ziemią.
Załoga wiedziała o wadliwej pracy wysokościomierza, jednak nie uznała tego za sprawę istotną. Śledczy ujawnili, że producent informował wcześniej o możliwości wystąpienia ewentualnych problemów z funkcjonowaniem tego urządzenia.