Amerykańskie władze lotnicze zdecydowały (FAA) wczoraj o uziemieniu śmigłowców Sikorsky S-92, po katastrofie maszyny tego typu u wybrzeży Kanady. Jeszcze kilka dni temu oceniano, że taki krok nie będzie konieczny.
Według dyrektywy FAA, we wraku S-92, należącego do Cougar Helicopters (zobacz: 17 ofiar katastrofy Sikorsky S-92), znaleziono dwie złamane tytanowe śruby, mocujące filtr w przekładni głównej śmigłowca. To z kolei spowodowało gwałtowne zmniejszenie ciśnienia oleju, zatarcie silnika i w konsekwencji jego zniszczenie.
Także ustalenia producenta, opublikowane 28 stycznia bieżącego roku, mówiły o wystąpieniu w jednym ze śmigłowców podobnego problemu, choć bez katastrofalnych następstw. Możliwość uziemienia wszystkich, prawie 60 egz. S-92, dostarczanych klientom z kilkunastu państw świata od 2005, została awizowana kilka dni temu i ujawniona przez kanadyjskie władze lotnicze. Przedstawiciele FAA twierdzili jednak, że to tylko jedna z możliwości i być może wystarczy jedynie zalecenie wymiany wadliwych elementów na stalowe (zobacz: Możliwe uziemienie wszystkich S-92).
Ostatecznie jednak uznano, że nie należy dopuszczać do wystąpienia zbędnego ryzyka. Tym bardziej, że sama naprawa nie jest czasochłonna, a Sikorsky Aircraft dokłada starań dla szybkiego przeprowadzenia modernizacji. Według informacji producenta już połowa z S-92 otrzymała nowe elementy. Uziemienie dotyczyć więc będzie jedynie pozostałych maszyn. Prawdopodobnie tylko na kilka dni.