Jim McNerney zastępca prezesa Boeinga poinformował, że zaplanowane przez koncern na początku roku zwolnienie 10 tys. pracowników, przebiega wolniej niż planowano. Redukcje, zamiast w 2009, zakończą się w przyszłym roku.
W listopadzie 2008 Boeing zatrudniał w USA i zakładach w 70 krajach świata ponad 163 tys. osób. W styczniu bieżącego roku władze koncernu zapowiedziały zmniejszenie liczby etatów o 10 tys. do końca grudnia (zobacz: Zwolnienia w Boeingu).
Spowodowane to było przede wszystkim rozwijającym się kryzysem gospodarczym. W sektorze lotnictwa cywilnego przejawiło się to widocznym już wówczas, masowym wycofywaniem się przewoźników z zawartych umów kupna samolotów pasażerskich. Znane już były także w zarysie plany oszczędnościowe Pentagonu, ogłoszone oficjalnie w lutym (zobacz: Cięcia made in USA).
Redukcje zatrudnienia wynikały częściowo ze zmniejszania się produkcji - zjawisko to wystąpiło jedynie w części zakładów Boeinga i było związane głównie z wygaszeniem lub opóźnieniem realizacji pojedynczych programów wojskowych (zobacz np.: Początek zwolnień w Boeingu). Większość wymówień spowodowana była faktem, że władze koncernu w okresie silnego wzrostu gospodarczego i wydatków militarnych, zdecydowały się na przyjęcie dodatkowych pracowników, którzy mieli podołać prognozowanemu zwiększeniu produkcji na przełomie pierwszej i drugiej dekady bieżącego stulecia. W okresie kryzysu okazali się oni zbędni.
Ogłoszony na początku roku plan zmniejszenia poziomu zatrudnienia o 10 tys. etatów, nie jest jednak realizowany zgodnie z przyjętym terminarzem. Jim McNerney zastępca prezesa Boeinga, w czasie konferencji, omawiającej wyniki przedsiębiorstwa za 3. kwartał 2009, poinformował, że od listopada ubiegłego roku, zmniejszono zatrudnienie o 7200 stanowisk. Zaplanowane zwolnienia przeciągną się na 2010.
Z drugiej jednak strony zapowiedziano również, że redukcje mogą być kontynuowane. Ich wielkość będzie ogłoszona za kilka miesięcy, w momencie ujawnienia wyników finansowych za 2009.