Nowa bron cieszy, pachnie świeżością, zachwyca nienaganną oksydą i błyskiem lakieru na kolbie. No właśnie, ten lakier, na pierwszy rzut oka posiada same zalety - zabezpiecza doskonale elementy drewniane przed uszkodzeniami, wgniotami i wilgocią. Tylko jego wygląd, co to może przypominać? Parkiet, a może fortepian? Ani to historyczne, ani ładne. O gustach nie wyrokujmy, może komuś się podobać, jednak większość znanych mi strzelców czarnoprochowych woli jednak klasyczne wykończenia łoża.
Pamiętacie zapewne, jak niedawno dzieliłem się wrażeniami z zakupu karabinka Deerhunter. Otóż tak patrzyłem na jego skromniutki wystrój i narastało we mnie przekonanie, że chce go nieco poprawić, uczynić bardziej zdobnym i praktycznym. Pewnie dosyć trudno pogodzić zdobność i praktyczność, ale spróbować na pewno warto. Początkowo Deerhunter wyglądał szaro i siermiężnie, ale wiedziałem ze nieźle strzela i warto włożyć w niego trochę pracy.
Inna sprawa, że kocham mosiądz i już oczami duszy widziałem ozdobioną nim kolbę mojego karabinka. Zacząłem od rozesłania zapytań do znanych mi tanich prywatnych importerów, jakie dodatki pasujące do mojego sztucera mogliby zaoferować. Miałem pewne oczekiwania - koniecznie chciałem osłonę spustu, stopkę kolby i marzyłem o patchboksie, czyli wpuszczonym w kolbę pojemniczku na łatki i kapiszony. Oczywiście części musiały być mosiężne. (ciąg dalszy w numerze)