Dzisiaj nad ranem czasu polskiego, północnokoreańska artyleria ostrzelała nadgraniczną wyspę Yeonpyeong, a dokładnie bazę wojskową. Zginęło dwóch żołnierzy. Ucierpieli także cywile.
Według dostępnych informacji, na bazę wojskową na wyspie spadło od kilkudziesięciu do nawet 200 pocisków artyleryjskich, z dział rozmieszczonych na oddalonym o 13 km terytorium KRL-D. Znajduje się w niej port wojskowy oraz koszary ok. tysiąca żołnierzy piechoty morskiej.
Do tej pory południowokoreańskie ministerstwo obrony potwierdziło śmierć 2 żołnierzy i ranienie 17 innych. Obrażenia odniosły również 3 osoby cywilne.
W odpowiedzi artyleria Republiki Korei wystrzeliła w kierunku pozycji przeciwnika 80 pocisków artyleryjskich, w rejonie wyspy pojawiły się również myśliwce.
Władze w Seulu postawiły siły zbrojne w stan najwyższej gotowości, potępiły ostrzał, jednak traktują go jako incydent, który nie powinien przerodzić się w konflikt na większą skalę.
Przedstawiciele komunistycznego rządu w Pjongjangu oświadczyli, że ich ostrzał artyleryjski był jedynie odpowiedzią na atak południowego sąsiada. Nie ujawnili żadnych informacji na temat własnych strat i zniszczeń.
Większość mocarstw potępiła niesprowokowany atak, jednak nie przełożyło się to - jak na razie - na bardziej zdecydowane kroki wobec państwa, które podjęło się już wzbogacania uranu i chce obecnie wznowić rozmowy na temat własnego programu nuklearnego. Część politologów uważa wręcz, że niedawny incydent jest elementem taktyki negocjacyjnej.
Wyspa Yeonpyeong znajduje się zaledwie kilkanaście km od wybrzeża Korei Północnej. Konflikt wynika z nieprecyzyjnego wytyczenia linii demarkacyjnej między obu państwami. Różnica w określaniu jej przebiegu wynosi kilka km, co już trzykrotnie doprowadziło do poważnych potyczek okrętów obu stron.
Do pierwszej z nich doszło w 1999, lecz nie skutkowała poważnymi stratami. Druga miała o wiele bardziej tragiczny przebieg. 29 czerwca 2002 dwa północnokoreańskie kutry artyleryjskie - uzbrojone m.in. w wieże z działami kalibru 85 mm - wpłynęły na teren uznawany przez Seul za własne wody terytorialne i z najbliższej odległości ostrzelały dwie północnokoreańskie jednostki patrolowe. Jedna z nich zatonęła, zginęło 6 marynarzy, 18 zostało rannych. Przybywające im na pomoc kolejne dwie łodzie patrolowe i dwie korwety zdołały ciężko uszkodzić jedną z wycofujących się jednostek KRL-D.
Sporny rejon na Morzu Żołtym, rozciąga się na ok. 150 km, wzdłuż niemal całego, południowego wybrzeża Korei Północnej, a więc linii, będącej wschodnim przedłużeniem granicy lądowej. Niedaleko brzegu komunistycznego państwa znajduje się kilka małych wysp, które należą do Korei Południowej. Powoduje to spory o zasięg wód terytorialnych i łowisk.
Na tym obszarze dochodzi do incydentów morskich. Oprócz już wymienionych, wskazać należy na zdarzenie z 10 listopada ubiegłego roku, kiedy jeden z komunistycznych kutrów artyleryjskich ostrzelał południową łódź patrolową. Ta jednak, z pomocą kilku innych okrętów zdołała odeprzeć atak i uszkodzić intruza.
25 marca, w rejonie najdalej wysuniętej na wschód wyspy Baengnyeong, doszło do eksplozji na pokładzie korwety Cheonan. Okręt zatonął, zginęło kilkudziesięciu marynarzy. Późniejsze dochodzenie wykazało, że został on zniszczony przez okręt podwodny (zobacz: Oficjalny raport - wroga torpeda).
Wszystkie te zdarzenia wpisują się w szereg starć różnej wielkości, które trwają niemal nieprzerwanie od czasu zawieszenia broni. Siły specjalne obu stron, jak również marynarki wojenne, uczestniczyły w działaniach, które zaowocowały śmiercią kilkudziesięciu tysięcy żołnierzy obu stron. Żaden z tych incydentów nie przerodził się jednak w otwarty konflikt.