W najbliższych tygodniach władze Iraku zdecydują o ewentualnym przedłużeniu pobytu amerykańskich żołnierzy nad Tygrysem i Eufratem. W grę wchodzi niewielka liczebnie grupa instruktorów.
W myśl porozumienia z 2008 amerykańscy żołnierze powinni opuścić Irak do końca bieżącego roku. Nie oznacza to jednak, że Waszyngton zdecydował się na zrezygnowanie z kontrolowania tego kraju. W stolicy pozostanie ogromna ambasada, zatrudniająca ok. 20 tys. osób, w tym 5,5 tys. uzbrojonych najemników (zobacz: Miasto-ambasada w Bagdadzie). Pentagon ma również nadzieję na przedłużenie pobytu żołnierzy. Niedawno mówił o tym poprzedni sekretarz obrony, Robert Gates, stwierdzając, że byłyby to czytelny sygnał dla sojuszników USA, zarówno w samym Iraku, jak i krajach ościennych. Obecność wojskowa w Iraku ma także zrównoważyć wpływy irańskie (zobacz: Amerykanie w Iraku po 2011?).
By tak się stało, koniecznym jest jednak prośba miejscowych władz. Wczoraj minister spraw zagranicznych, Kurd Hosziar Zebari poinformował media, że jest zwolennikiem pozostania grupy amerykańskich instruktorów w Iraku. 30 lipca temu tematowi poświęcone będzie spotkanie władz kraju. Ostateczną decyzje podejmie jednak parlament. Ze względu na znaczny stopień podporządkowania klasy politycznej Iraku wpływom USA, można się jednak spodziewać pozytywnej decyzji.
Wydarzenia te zbiegają się z rosnącą aktywnością podziemia. Obecnie, obok ciągle aktywnych ugrupowań sunnickich, najsilniejsze są grupy wywodzące się z milicji szyickich, powiązanych z Iranem. Według danych wywiadu to one stoją za ostatnimi atakami na amerykańskie bazy i konwoje. W ciągu bieżącego roku w Iraku zginęło 44 żołnierzy, z czego większość z wyniku akcji partyzantów. To istotna różnica w porównaniu do ubiegłego roku, kiedy zginęło łącznie 60 Amerykanów, jednak większość z nich zmarła w wyniku wypadków komunikacyjnych, towarzyszących wycofywaniu się jednostek bojowych w tego kraju. Ocenia się, że podziemie próbuje w ten sposób wywrzeć nacisk na pełne wycofanie zagranicznych wojsk z nad Tygrysu i Eufratu.
Codziennie w Iraku dochodzi przynajmniej do kilku odnotowywanych przez międzynarodowe media incydentów zbrojnych. Średnio co miesiąc ginie w tym kraju ok. 50 rządowych policjantów i żołnierzy oraz ok. 120-150 cywilów. Są to jednak liczby kilka-kilkanaście razy mniejsze niż w latach 2006-2007, kiedy podziemie osiągnęło apogeum swojej siły i wpływów.