20 listopada br. był feralnym dniem dla warszawskiej filii Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W końcowej fazie wykonywanego lotu szkolnego zniszczeniu uległ śmigłowiec Agusta 109 Power. Szczęśliwie, wypadek nie pociągnął za sobą ofiar w ludziach. Przebieg i przyczyny zdarzenia bada specjalnie powołana komisja.
A-109 był jedynym śmigłowcem SP ZOZ LPR, mogącym wykonywać loty operacyjne przez 24 godziny oraz w trudnych warunkach atmosferycznych. Do dnia wypadku spędził w powietrzu 2614 godzin, z czego większość w lotach ratowniczych. Utrata tego wiropłata pozbawiła ratowników medycznych stołecznej aglomeracji i jej okolic najszybszego z możliwych rodzajów wsparcia, śmigłowca mogącego startować z lotniska EPBC. Trudności sprzętowe LPR nie pozwalają wprowadzić do dyżuru na Babicach nawet śmigłowca Mi-2. Po prostu rezerwy sprzętowe się już wyczerpały.
Mimo tak dramatycznej sytuacji rejon Warszawy nie został całkowicie pozbawiony wsparcia Śmigłowcowej Służby Ratownictwa Medycznego. Rozwiązaniem chwili była możliwość wykorzystania śmigłowców z filii w Płocku, Lublinie i Kielcach. Z uwagi na wagę problemu i po analizie sytuacji bieżącej, dyrekcja LPR podjęła decyzję o czasowym zawieszeniu dyżuru śmigłowca w filii w Płocku. Stamtąd, 25 października, przyleciał do Warszawy Mi-2 SP-SXG. Stolica znajduje się w centrum województwa mazowieckiego nie tylko administracyjnie, lecz i geograficznie. Z Babic wykonywanych jest znacznie więcej lotów ŚSRM niż w Płocku (średnio o 2/3). Mimo to pacjenci z okolic Płocka mogą cały czas liczyć na ratunek załóg z Warszawy, Bydgoszczy i Łodzi. (ciąg dalszy w numerze)