Jan był zwykłym, szeregowym żołnierzem, który służył w 1. Dywizji Pancernej, pod generałem Maczkiem. W 1944 walczył w bitwie pod Falaise. Przeżył wojnę, a w 1947 wyemigrował do Ameryki Południowej. Pracował ciężko jako robotnik, potem miał małą firmę. Rodzinę założył stosunkowo późno, w Brazylii. Jego dzieci ani wnuki nie mówiły już po polsku. Dożył sędziwego wieku, starość miał pogodną, bez poważniejszych chorób i trosk. Wydawałoby się, typowy życiorys emigranta, los jakich wiele, nic szczególnego. A jednak, tamta pamiętna bitwa pod Falaise pozostała w pamięci Jana na zawsze.
W 1944, podczas pościgu za cofającymi się Niemcami nasz bohater zdobył karabin Mauser 98k. Takich kabeków były miliony, ale ten miał celownik optyczny Ajax, o czterokrotnym powiększeniu. Broń była mało używana, jedynym mankamentem wydawała się uszkodzona, pęknięta kolba, którą żołnierz szybko ją naprawił. Jan chciał zachować niemiecki karabin, aby po wojnie przerobić go na sztucer. Myślistwo było od wczesnego dzieciństwa jego niespełnionym marzeniem. Sam miał na stanie prostego Stena, polewaczkę, dobrą tylko do walki z bliska. Znał jeszcze karabin Lee-Enfielda i erkaem Bren. Zdobycznej amunicji kalibru 7,92 mm oczywiście nie brakowało i Jan zaczął natychmiast oswajać nowy nabytek. Ukryć się tego nie dało i wkrótce zaczęli odwiedzać go koledzy, zwłaszcza starsi stopniem, proponując zamianę, na przykład dwie parabelki, a nawet samopowtarzalny G 43. Żołnierz się nie zgodził, bo typowej broni, nawet krótkiej nie brakowało.
Jan kompletnie niczego nie wiedział ani o strzelaniu snajperskim ani o taktyce działania strzelców wyborowych. Początkowo nie potrafił nawet ustawić lunety. Uczył się więc na własnych błędach, raz też namówił na zwierzenia prawdziwego snajpera, który pokazał mu kilku sztuczek z własnym karabinem No 4 Mk I (T).
Mauser kopał jak koń, zupełnie inaczej, niż Enfield. Jan posturę miał dość nikczemną, tylko 65 kg wagi i jednego dnia nie mógł oddać więcej, niż 20 strzałów, inaczej obity obojczyk przypominał befsztyk. Za pierwszym razem przesadził, chciał od razu sprawdzić wszystkie nastawy dystansowe. Wywalił ponad 50 sztuk amunicji i prawy bark wysiadł na dłużej. Obita stalą kolba była dobra może do walki wręcz, ale nie do strzelania. Wskazanym rozwiązaniem stała się więc filcowa nakładka na stopkę. Elegancji Mauserowi nie przydawała, ale za to problem nadmiernego odrzutu praktycznie przestał istnieć. (ciąg dalszy w numerze)