Władze Airbusa zaproponowały krajom, których wojska lotnicze zamówiły A400M, transportowe A330-200F, jako samoloty zastępcze. Oferta związana jest z opóźnieniem programu A400M.
Władze Airbusa znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Ogłoszona kilka miesięcy przed terminem dostaw pierwszego samolotu transportowego zwłoka, wyniesienie nie mniej niż 3 lata (zobacz: A400M - 3 lata opóźnienia). To ogromny cios tak dla samego producenta - który musi pokryć koszty przeciągających się prac rozwojowych - jak i dla odbiorców, którzy muszą zweryfikować plany wprowadzenia następców dla swoich starzejących się samolotów transportowych.
Europejski koncern nie jest nawet w stanie określić nowego terminarza dostaw - zależy on od tempa uporania się z problemami oprogramowania silników. Prezes Louis Gallois mógł jedynie poinformować, że pierwsze samoloty trafią do odbiorców 3 lata po oblocie A400M. Dodał, że założenia czasowe projektu były nierealne. Nikt nie stworzył nowego samolotu wojskowego w ciągu mniej niż 10 lat. A400M miał powstać w ciągu 6,5 lat.
W związku z rosnącym poirytowaniem rządów zaangażowanych w program, władze Airbusa zaproponowały przekazanie zainteresowanym wojskom lotniczym A330 w wersji cargo, jako rozwiązanie przejściowe.
Samoloty tego typu to pochodne maszyn pasażerskich. Nie są dedykowaną konstrukcją, zdolną do wykonywania zadań, postawionych np. przed A400M. Dotyczy to szczególnie możliwości latania w strefach wojennych czy przewozu ciężkich systemów uzbrojenia. Z drugiej jednak strony nadają się do transportowania żołnierzy i standardowych ładunków.
Istnieje zresztą, ciesząca się dużym powodzeniem wersja wojskowa: A330 MRTT, służąca jako powietrzny tankowiec, a po przystosowaniu, jako samolot transportowo-pasażerski. Została ona zakupiona przez Wielką Brytanię, Arabię Saudyjską, Australię i ZEA, a wygrana w USA pokrzyżowały jedynie czynniki polityczne i sprzeciw Boeinga.
Przekazanie A330F byłoby szczególnie zasadne w odniesieniu do wojsk lotniczych, wykorzystujących Airbusy: Wielkiej Brytanii czy Francji. Zmniejszałoby to koszty wprowadzenia nowego modelu samolotu. Z drugiej strony jest to również rozwiązanie interesujące dla europejskiego koncernu. Airbus, podobnie jak Boeing, dysponują samolotami cargo (nawet w zaawansowanym stadium budowy), które nie zostaną odebrane przez klientów z powodu kryzysu gospodarczego (zobacz: Załamanie ruchu towarowego).