Philip Hammond brytyjski minister obrony zagroził wczoraj zablokowaniem fuzji BAE Systems i EADS, gdyby Paryż i Berlin uzyskały kluczowy wpływ na proces decyzyjny w nowej spółce.
Toczone wstępne negocjacje w sprawie potencjalnej fuzji BAE Systems i EADS koncentrują się na określeniu udziałów poszczególnych podmiotów-właścicieli obecnie istniejących spółek. To bardzo delikatna materia, biorąc pod uwagę interesy przede wszystkim rządów Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, ale również podmiotów prywatnych. Niedawno jeden z nich wyraził już swoje niezadowolenie ze zgłaszanych propozycji (Problemy fuzji BAE Systems-EADS, 2012-10-01), teraz przyszła kolej na europejski rząd.
Philip Hammond brytyjski minister obrony poinformował wczoraj, że jego rząd rozpatruje możliwość zablokowania połączenia koncernów, dzięki złotej akcji, uprawniającej do zawetowania działań mogących zmienić właścicieli BAE Systems. Scenariusz ten może być wykorzystany, jeżeli nowe władze stworzą potencjalne ryzyko działania niezgodnie z interesami Londynu.
Minister Hammond powiedział, że nie ma nic przeciwko udziałowi rządów Niemiec i Francji w nowym podmiocie (posiadają one udziały w EADS), jednak uznał za niedopuszczalne, by mogły one mieć kluczowy wpływ na podejmowane decyzje. Według nieoficjalnych, dostępnych informacji, Paryż i Berlin zagwarantowały sobie 9-procentowe udziały w nowym podmiocie. Nie wiadomo, czy Londyn nie godzi się na taki poziom, czy negocjacje idą w kierunku powiększenia tego udziału.
Dzień wcześniej, 5 października 45 członków brytyjskiego parlamentu z ramienia Partii Konserwatywnej zobowiązało premiera Camerona do uzyskania w tej sprawie odpowiednich gwarancji, przed zrealizowaniem fuzji.
Brytyjczycy obawiają się również o reakcję USA, największego odbiorcy wyrobów wojskowych BAE Systems. Istnieje ryzyko, że Pentagon – w odpowiedzi na stworzenie jeszcze silniejszego niż obecnie konkurenta dla Boeinga – może zmniejszyć lub nawet sabotować zamówienia z amerykańskich zakładów wykupionych w ostatnich latach przez BAE Systems.