Setki żołnierzy z Kataru pomagały libijskim rebeliantom, ujawnił gen. dyw. Hamad bin Ali Al-Atiya, szef sztabu generalnego tego kraju. Służyli głównie jako doradcy i oficerowie łącznikowi.
Katar był oficjalnie jednym z aktywnych uczestników działań nad Libią, wydzielając grupę w składzie 6 myśliwców Dassault Mirage 2000-5EDA i 2 ciężkich transportowców Boeing C-17 Globemaster III, co stanowi dużą część wojsk lotniczych tego kraju.
Jednocześnie jednak, już nieoficjalnie, Katar skierował do rebeliantów, walczących w Libii z oddziałami wiernymi Muammarowi Kaddafiemu, kilkuset żołnierzy. To prawdopodobnie więcej, niż każde z innych, zaangażowanych w kampanię lądową państw. Wiadomo bowiem, że swoich doradców skierowali do Bengazi (stolicy rebelii) Brytyjczycy i Francuzi (zobacz: Więcej ataków i oficjalni doradcy). Według samych Libijczyków, na terenie ich kraju mogły działać również niewielkie siły specjalne z tych państw, a także instruktorzy, szkolący rebeliantów. Swoich żołnierzy, w podobnych celach, wysłali prawdopodobnie również Amerykanie i Egipcjalnie.
Istniały pogłoski, że instruktorów wysłał też Katar. Żołnierze z tego kraju mieli szkolić ochotników Brygady Trypolitańskiej, formacji liczącej początkowo kilkuset, a później ponad tysiąc bojowników, obficie wyposażonych w nowoczesny sprzęt, głównie łączności i dowodzenia. Brali oni udział w większości walk ostatnich etapów wojny.
Obecnie informacje te zostały oficjalnie potwierdzone przez szefa sztabu generalnego katarskich sił zbrojnych. Gen. dyw. Hamad bin Ali Al-Atiya powiedział, że podlegli mu żołnierze obecni byli na wszystkich frontach działań, zarówno jako instruktorzy, jak i oficerowie łącznikowi między siłami rebeliantów i NATO. Brali oni również udział w planowaniu operacji wojskowych.
Informacja ta stawia w nowym świetle wojnę w Libii. Stopień zaangażowania sił zagranicznych okazuje się znacznie większy, niż można było przypuszczać. Faktem jest, że działania lotnictwa umożliwiły pokonanie sił lojalistów, a pomoc doradców w planowaniu na szczeblu operacyjnym był aż nadto widoczny (zobacz: Muamar Kaddafi został zabity), jednak udział nie mniej niż setek żołnierzy (bo przecież nie chodzi tylko o Katarczyków), musiał wywrzeć bezpośredni wpływ również na poziomie taktycznym.
Potwierdza to fakt bardzo dobrego współdziałania sojuszniczego lotnictwa z rebelianckimi oddziałami. Jedynie w pierwszym okresie po odzyskaniu przez nich inicjatywy, dochodziło do nielicznych przypadków ostrzelania powstańczych kolumn zmotoryzowanych i pododdziałów czołgów. W ostatnich miesiącach wojny, mimo dynamicznie prowadzonych działań manewrowych, przypadków takich w zasadzie nie było.