Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Krzysztof Blauth

Wszystko, co najpiękniejsze w życiu, urodzonego u progu ostatniego roku pierwszej wojny światowej, Tadeusza Góry, zaczęło się w dniu, gdy wyczytał w gazecie, że Aeroklub Wileński przyjmuje zgłoszenia na podstawowe szkolenie szybowcowe. Skończył kurs teoretyczny, ale szybowca ciągle jeszcze nie widział na oczy.

Start szybowca PWS-101 z lin gumowych. Takim właśnie szybowcem Tadeusz Góra wykonał swój rekordowy przelot z Bezmiechowej do Solecznik Małych k. Wilna / Zdjęcie: archiwum Skrzydlatej Polski

Lato 1934 - pierwszy stopień wtajemniczenia na podwileńskim szybowisku Grzegorzewo. Trudno zresztą powiedzieć - szybowisko. Ot, jeden mizerny hangar, a w nim dwa szybowce: Wrona i CWJ, pod ich skrzydłami... sienniki dla uczniów. Jeden instruktor, niezapomniany entuzjasta Wiktor Giedroyæ i... jeden wynajęty od miejscowego gospodarza konik, transportujący szybowiec od połowy zbocza. Połowy, bo aż do tego miejsca trzeba było poczciwą Wronę nosić na rękach.

Start z lin gumowych ze szczytu pagórka, króciutki lot i znowu ciężka praca. Przy naciąganiu lin i przy transporcie. Tadek jest najmłodszy z całej dwudziestoosobowej grupy - czterech z niej: Kazimierza Borowskiego, Jerzego Piętrowa, Zenona Giedrysa i Bronisława Pieślaka spotka w latach wojny na angielskich lotniskach - ale najbardziej bodaj zapalony. Zostaje na następny miesiąc. A rok później jest już w ówczesnej Mekce polskie szybownictwa - Bezmiechowej koło Sanoka, gdzie zdobywa kategorię C.

MISTRZOSTWO POLSKI

1936 - Lotnicze Przysposobienie Wojskowe organizuje za zniżoną opłatą kurs pilotażu silnikowego. Góra, ciułając wyproszone u rodziców złotówki, wykorzystuje szansę. Ale podczas następnych wakacji brakuje już ich na latanie w ukochanej Bezmiechowej. Trenuje więc do ogólnopolskich Krajowych Zawodów Szybowcowych, które mają być rozegrane w Inowrocławiu, jedynie w macierzystym aeroklubie.

Za to naprawdę intensywnie. Pokonuje trzystukilometrowe trasy, nie zdając sobie sprawy, że oznacza to - w owych oczywiście latach - niemały wyczyn. Niefrasobliwie, zaczepiony hen pod chmurami, nie raz i nie dwa nielegalnie przekracza państwową granicę, lata nad Kowno i jeszcze dalej na północ. Ale na żaden sukces w Inowrocławiu nie liczy. Przecież te zawody to w rzeczywistości mistrzostwa kraju, który wyrósł już na światową szybowcową potęgę, zarówno gdy idzie o szybowcowe konstrukcje, jak i poziom pilotów. Przecież wystartują w nich tak doświadczeni i sławni szybownicy jak Zbigniew Żabski, Kazimierz Plenkiewicz, płk Brzezina, czy opiekun z Bezmiechowej Adam Dziurzyński.

Szkoła szybowcowa w Bezmiechowej - lata 1930. / Zdjęcie: archiwum Skrzydlatej Polski

Sensacja! Rezultat, którego nikt, ale to zupełnie nikt nie oczekiwał! Dziewiętnastoletni gołowąs bije wszystkich doświadczonych pilotów, zdobywając - nieoficjalny, co prawda, tytuł mistrza Polski! Jego SG 3 bis/36, konstrukcji Szczepana Grzeszczyka, pioniera latania bezsilnikowego w Polsce i rekordzisty kraju, uzyskuje największe odległości w przelotach otwartych i najlepsze czasy w docelowych. Jakże mylił się jeden ze starszych kolegów Tadeusza Góry z Aeroklubu Wileńskiego, prorokując przed zawodami: mistrzostwa to żaden z nas nie zdobędzie, ale jedno jest pewne, będę może na przedostatnim miejscu, lecz w każdym razie przed tobą. Zajął w Inowrocławiu... ostatnie miejsce.

[...]

NA ZŁOŚĆ INSTRUKTOROWI

18 maja 1938. Nic nie zapowiadało sensacyjności wykonanego tego dnia przez Tadeusza Górę przelotu, a przecież uzyskany wynik zadziwił i zachwycił cały szybowcowy świat.

Przyznam szczerze - przełożyłem czekającą mnie maturę o rok i oddałem się całą duszą lataniu. Rodzice nie byli tym oczywiście zachwyceni, natomiast Adam Dziurzyński - ojcujący mi w Bezmiechowej instruktor, który wypuścił mnie, jak się później okazało, po wszystkie trzy diamenty - postanowił dać mi nie gorszą szkołę niż najróżniejsi profesorowie mojego liceum.

Od lewej Tadeusz Góra, Wanda Modlibowska, Adam Dziurzyński / Zdjęcie: archiwum Tadeusza Chwałczyka

Niemal dzień w dzień budził mnie skoro świt sakramentalnym pytaniem: jaki przelot dziś zgłaszasz? Miałem tego już trochę dość i tego dnia warknąłem niewiele zastanawiając się: do Wilna! Nie chciał wierzyć, bo cel był zgoła fantastyczny, jak na owe czasy, o osłonie meteorologicznej z prawdziwego zdarzenia mogliśmy tylko marzyć, a warunków lepszych niż średnie naprawdę nic nie zapowiadało.

Ale uparłem się - raz powiedziałem Wilno, to musi być Wilno! Słowo się rzekło, kobyłka u płotu! Wilno, sam w nią nie wierzyłem, ale zawsze byłem uparciuchem. Tym razem upór okazał się zresztą iście ośli, bo po wczorajszym przelocie bardzo późno położyłem się spać i słodkie poranne Tadziuńciu Dziurzyńskiego wyprowadziło mnie ostatecznie z równowagi, PWS 101, wyczynowy szybowiec konstrukcji Wacława Czerwińskiego choć nie osiągał takich szybkości w przeskokach jak Orlik Kocjana, przecież miał już niemałe osiągnięcia. Postanowiłem też sobie solennie, że na złość mojemu instruktorowi wycisnę z niego wszystko.

Fragmenty książki Bez trybun Krzysztofa Blautha - wydawnictwo KAW.


Skrzydlata Polska - 02/2010
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.