Bob Carr australijski minister spraw zagranicznych poinformował, że baza dla 2,5 tys. amerykańskich Marines pod Darwin będzie wykorzystywana tylko okresowo, do ćwiczeń.
W ramach zwiększenia obecności wojskowej USA w Azji, Waszyngton zapowiedział zintensyfikowanie współpracy z sojusznikami w tym regionie. Zamiast rozbudowy drogiej w utrzymaniu infrastruktury, Amerykanie podpisują umowy dotyczące zwiększenia dostępu do baz wojskowych innych państw oraz zintensyfikowania wspólnych szkoleń i manewrów. Chcą także lepiej wykorzystać istniejące obiekty, przesuwając część uzbrojenia, głównie z Europy. Dotyczy to w szczególności okrętów bojowych, ale także wyposażenia wycofywanego z Iraku i Afganistanu.
Według wcześniejszych informacji, jedyna nowa stała baza miała powstać w Australii, dla ok. 2500 żołnierzy USMC (Nowa strategia USA, 2012-06-01). Wczorajsze wypowiedź ministra Carra zdementowała jednak te doniesienia. Okazało się, że baza pod Darwin (garnizon Robertson) będzie wykorzystywana tylko okresowo, głównie do wspólnych ćwiczeń. Powodem są zbyt wysokie koszty stałego utrzymywania takiego obiektu, w okresie zmniejszania wydatków wojskowych USA. Ponadto – według ministra – stałą bazą nie są zainteresowani także gospodarze.
Marines przybyli do Darwin już w kwietniu br., jednak opuszczą bazę prawdopodobnie we wrześniu. Dyslokacja spotkała się ze sprzeciwem Pekinu, który określił ją jako przejaw zimnowojennej mentalności.