Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Anja Tatarczuk

Mało brakowało, aby XLIV Lubelskie Zimowe Zawody Samolotowe nie zostały rozegrane. Słaba widzialność, zamglenie i niskie podstawy chmur dawały się we znaki w piątek i sobotę - dni przeznaczone na rozgrywanie konkurencji. Na szczęście w niedzielę nastąpiła znaczna poprawa pogody. Ale relację z tego zimowego wydarzenia lotniczego zacznę od początku, bo najpierw do Świdnika trzeba było się dostać, a przyloty zawodników zaplanowano na czwartek,18 lutego.

</span>Zatankować...  dostać się do drogi startowej... i lecimy / Zdjęcie: Anja  Tatarczuk

Sport samolotowy charakteryzuje się tym, że potrzebny jest pilot oraz przygotowany do lotu samolot, i można się wzbijać w powietrze. Nie działa to jednak zimą... mało kto spodziewałby się, że do latania samolotem potrzeba pomocy kilku osób, siły fizycznej, samozaparcia, łopaty, wiary w siebie, kilku telefonów, ciągnika z pługiem, znajomości, okrzyków oraz poczucia humoru, które stłumi złość i bezradność...

ZIMOWA KLĘSKA

A tak właśnie na Babicach zaczęły się nasze przygotowania do XLIV Lubelskich Zimowych Zawodów Samolotowych. Zastała nas w Warszawie zimowa klęska. Pas startowy? Odśnieżony, ale... Nie ma się do niego jak dostać, na drogach do kołowania śniegu do pół łydki... nie ma szans nawet na przepchanie samolotu. Wspólnymi siłami i z pomocą dobrych dusz wytaszczyliśmy 3Xtrima - którym startowałam w LZSS w załodze z Darkiem Kędzierskim - z hangaru i zapchaliśmy pod drugi, a spod niego powoli pługi zaczęły udrożniać drogę do pasa. Dzień wcześniej odśnieżyliśmy teren przed hangarem za pomocą łopat i w czwartek już wyciągnięcie samolotu było nieco łatwiejsze. Do startu do Świdnika szykowaliśmy się razem z warszawską załogą, startującą Cessną.

Gdy droga do pasa wyglądała na przejezdną, opóźniliśmy plan lotu na aktualną godzinę i rozpoczęliśmy ostateczne przygotowania do startu. Kołowanie do drogi startowej należało raczej do trudnych zadań. Po śniegu nie skręca się łatwo, trzeba uważać żeby nie wpaść w poślizg i nie dać zamarznąć hamulcom. Gdy dotarliśmy, dostaliśmy zgodę na zajęcia pasa 10 i start. Załoga za nami utknęła niegroźnie w zwałowanym śniegu, ale szybko się odkopali.

LOT DO ŚWIDNIKA

Nad punktem Zulu przeszliśmy na łączność z FIS Warszawa. Jak na tę porę roku i aurę sporo sprzętu było w powietrzu, informatorzy mieli jednak czas na podawanie dość szczegółowych informacji o ruchu, co ułatwiało wypatrzenie innych w powietrzu. Na trasie, mimo czarno-białego świata, w miarę łatwo było lecieć po kresce. Po trawersie Garwolina przeszliśmy na łączność ze Zbliżaniem Dęblin. Musieliśmy wznieść się na 1800 stóp i mogliśmy dalej lecieć po zaplanowanej przez nas trasie. Po drodze wypatrzyliśmy dwa stare lotniska - w Ułężu i Podlodowie, co nie było proste, bo w tej zimowej aurze wyglądały jak zwykłe pola.

</span>Po  lądowaniu, mycie obowiązkowe / Zdjęcie: Anja Tatarczuk

Przed Lublinem przeszliśmy już na łączność ze Świdnikiem i dostaliśmy warunki do lądowania. Mimo dużej ilości śniegu organizatorzy odśnieżyli pas i drogę do kołowania aż do trawy, co z daleka sprawiało złudzenie betonowego pasa. Po szczęśliwym lądowaniu obejrzeliśmy samolot i miny już nie były takie radosne. W ruch poszły szmaty i wiadro z wodą - płatowiec trochę się oblepił błotem. Ale poza tym powitała nas już wesoła ekipa zawodników, a z czasem i my witaliśmy kolejnych. Okazało się, że z innych lotnisk, zwłaszcza tych, na których nie ma latania zimą, równie ciężko było wyrwać sprzęty w powietrze. Ostatecznie udało się dolecieć i dojechać 20 załogom, wśród których znalazło się 6 dziewczyn - wszystkie startowały jako nawigatorki.

ZADANIE DLA ZAWODNIKóW

Po wytarciu samolotów z błota, ich zakotwiczeniu i zabezpieczeniu, zawodnicy do 18:00 mieli wolny czas na zakwaterowanie w pobliskich hotelach. O umówionej godzinie prawie 50 osób - zawodników, sędziów i przedstawicieli Aeroklubu Świdnik - zgromadziło się w sali wykładowej, gdzie zostaliśmy powitani przez trenera kadry, Andrzej Osowskiego. Po przywitaniu, omówieniu zimowego lotniska i planu na dzień następny, zawodnicy otrzymali zadanie. Ćwiczenie z liczenia i rysowania trasy rajdowej dostała każda załoga, wiele osób pierwszy raz wykreślało punkty zwrotne i kreskę w taki sposób. Na sali panowała względna cisza, przerywana słowami znaleźliście PZ5?; na tym łuku nie ma żadnego kościoła; masz siódmy punkt?... Łatwo nie było. Mniej wprawnym załogom narysowanie całej trasy zajęło 40 minut, podczas konkurencji będzie 30 minut od otrzymania zadania do startu. Po zakończeniu ćwiczenia można było wyjaśnić z trenerem wątpliwości i sprawdzić poprawność zadania.

UROCZYSTE OTWARCIE

W piątek rano nie było widać wierzchołka przyfabrycznego komina przy zakładach lotniczych. O 9:30 nastąpiło uroczyste otwarcie XLIV Lubelskich Zimowych Zawodów Samolotowych, a dokonał tego marszałek województwa. Na otwarcie i pierwsze starty przybyli widzowie, pasjonaci, przedstawiciele władz oraz sponsorów. Przed przemówieniami część załóg wykonywała próby silników i przygotowywała samoloty. Porządki w kabinie, przygotowywanie desek do rysowania w samolocie i miejsc na przyklejenie zdjęć zaciekawiało widzów. Niektóre załogi udzielały krótkich wywiadów i pozowały do zdjęć.

CZEKANIE NA START

Po oklaskach na rozpoczęcie zawodów trener zaprosił zawodników na odprawę przed konkurencją. Jako drogę startową w użyciu wyznaczono 24, z prawym kręgiem po starcie. Zaplanowano 2 obloty. Pogoda poprawiała się nieznacznie. Gdy samoloty z pierwszego oblotu będą wracać, drugi oblot będzie już czekał na zadania. Koperty miały być wydawane 30 minut przed wyznaczonym czasem startu. Załogi początkowo miały otrzymywać je w punkcie oczekiwania przed pasem, na drodze kołowania, ale okazało się to zbyć uciążliwe logistycznie. Poza tym odśnieżona kołowanka była bardzo wąska, nie wiemy czy udałoby się minąć z konkurentami, którzy wracają po locie.

Na pierwszej trasie były 3 komplety zdjęć, 2 arkusze po 8 zdjęć na wyznaczone części trasy i zdjęcia punktów zwrotnych do zidentyfikowania jako prawidłowe lub nie. Mieliśmy też wypatrywać wyłożonych znaków.

Pogoda była nieugięta, starty zostały przesunięte, pierwsi zawodnicy początkowo mieli wzbić się w powietrze o 11:00.

Śmigłowiec z trenerem na pokładzie wykonał pogodowy oblot trasy. Czekaliśmy więc cierpliwie na swoją kolejkę. Pierwszy start był trzykrotnie przesuwany, najpierw o 15 minut, później o godzinę i dwie - więcej już się nie dało, aby zapewnić ostatniej załodze lądowanie przed zachodem słońca. Zawodnicy dostali zadania, wyglądało na to, że polecimy, ale niestety, pogoda nas pokonała. W rezultacie konkurencja została odwołana z powodu zbyt niskich podstaw chmur i słabej widzialności. Pozostali uczestnicy również otrzymali zadania - do treningowego policzenia.

LOTNICZY WIECZóR

Wieczorem udaliśmy się do Miejskiego Domu Kultury na lotniczy wieczór. Obejrzeliśmy piękny film o Tadeuszu Górze, okraszony komentarzem Tadeusza Chwałczyka. Trener Andrzej Osowski i Wacław Wieczorek (po raz pierwszy podczas zawodów w roli sędziego) opowiadali o lataniu precyzyjnym i rajdowym, a na ekranie trwał pokaz zdjęć z zawodów w Hiszpanii. Gdy wieczorem wracaliśmy do hotelu, na niebie prawie nie było chmur.


Skrzydlata Polska - 04/2010
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.