Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło

Plany odtworzenia wojsk rakietowych

Wojska lądowe, Strategia i polityka, 18 listopada 2015

Listopad i grudzień 2015 będą kluczowe dla planów wyposażenia naszych sił zbrojnych w naziemne systemy konwencjonalnych pocisków rakietowych o zasięgu do 300 km, które odrodzić mają polskie wojska rakietowe.

Schemat formowania przyszłej brygady rakiet, jaki przedstawiono podczas konferencji na WAT. Jak widać tworzą ją 2 dywizjony rakietowe MW RP (z norweskimi pociskami NSM) i 3 lądowe dywizjony wyposażone w zestawy systemu Homar

Przedsięwzięcie o kryptonimie Homar obejmuje budowę w Polsce, w konsorcjum przemysłowym pod kierunkiem Huty Stalowa Wola, z wykorzystaniem zakupionych zagranicznych technologii rakietowych, sprzętu dla 3 brygad rakietowych. W sumie będzie to 56 wyrzutni pocisków z systemami rozpoznania, dowodzenia i zabezpieczenia logistycznego (Homar w WP w 2018, 2015-03-05).

Polskie konsorcjum przemysłowe pod wodzą HSW (WB Electronics – integrator systemu rozpoznania, kierowania ogniem i dowodzenia, Mesko SA i WZU nr 2 w Grudziądzu) do końca listopada 2015 przedstawić ma Inspektoratowi Uzbrojenia MON swoje propozycje współpracy technologicznej z zagranicznymi korporacjami przy realizacji pierwszej fazy Homara – tworzeniu pierwszego dywizjonowego modułu ogniowego wieloprowadnicowych wyrzutni systemu rakietowego. W połowie grudnia 2015 rozpocząć się mają rozmowy na temat architektury projektu i procesu wyłonienia finalnego dostawcy broni rakietowej.

Wedle wstępnych założeń, program Homar ma być jedynym większym przedsięwzięciem resortu obrony, w którym od początku zakładano inspirującą i wiodącą rolę polskiego przemysłu w fazie decyzji strategicznych i fazie wykonawczej. Jeszcze w połowie 2015 MON informowało triumfalnie, iż pierwsze kontrakty związane z Homarem zostaną zawarte do końca roku. Dziś jest już jasne, że wszystko przesuwa się na 2016. Całe przedsięwzięcie już na starcie opóźniła oficjalna decyzja MON nr 410 o uruchomieniu Homara – podjęta i podpisana dopiero 20 października 2014.

Latem 2015 wydawało się, że do gry o rakiety do Homara wystartuje trzech konkurentów: Lockheed Martin (HIMARS, Nowe podwozia dla HIMARS, 2010-11-16), Izraelczycy z IMI (Lynx) i IAI (LORA) oraz turecka państwowa spółka Roketsan (nowy, prototypowy system pocisków balistycznych o zasięgu ponad wymagane przez Polskę 300 km – z ofertą wspólnego finansowania i rozwoju; DSEI 2015: Propozycje Roketsana dla Polski, 2015-09-17). Dziś wydaje się pewne, że HSW przedstawi resortowi obrony jedynie dwa pierwsze rozwiązania.

Tak wyglądać ma proces odbudowy polskich sił rakietowych wedle założeń programu Homar / Rysunki: Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych

Homar ma zrewitalizować – jeśli nowy rząd i nowa ekipa MON będą realizowały przedsięwzięcie w dotychczasowej formule, na które w szerokim programie modernizacji sił zbrojnych przeznaczyć mamy ponad 6 mld zł – polskie wojska rakietowe. Faktycznie przestały one istnieć w 2005, kiedy ostatecznie zlikwidowano ostatnią jednostkę rakietową, wyposażoną w taktyczne zestawy rakietowe ziemia-ziemia 9K79 Toczka.

Odrodzenie polskich wojsk rakietowych, wedle pierwotnego, już opóźnionego scenariusza, zapoczątkować ma budowa pierwszego dywizjonowego modułu ogniowego, którego konstrukcja oparta będzie o wybrany przez MON typ pocisków – w latach 2017-2019. Drugi moduł pojawić się ma do 2020, trzeci zaś do 2022. W ten sposób do 2025 Polska powinna się wyposażyć z pomocą zagranicznych technologii w 3 pełne dywizjony rakietowe z 56 wyrzutniami. Mają one spełniać rolę broni odstraszania, dysponując zdolnością precyzyjnego rażenia obiektów punktowych o dużym znaczeniu, odległych co najmniej o 300 km od miejsca startu.

Taka jest teoria. Podczas dzisiejszej warszawskiej konferencji o odrodzeniu polskiej broni rakietowej w Wojskowej Akademii Technicznej, której współorganizatorem było także Polskie Lobby Przemysłowe, a partnerem medialnym zespół RAPORT-wto – okazało się, że istnieją różne poglądy wojskowych na temat ostatecznej formy organizacji nowej polskiej formacji. Wszyscy zgadzają się, że dysponentem polskiej rakietowej broni odstraszającej powinien być Dowódca Operacyjny. Istnieje jednak pomysł, aby nasze oba morskie nadbrzeżne dywizjony rakietowe połączyć z lądowymi dywizjonami rakietowymi, budując w ten sposób jednolitą brygadę rakiet. Na razie nie skonsultowano tego w pełni z Marynarką Wojenną RP… A obu komponentom SZ RP na razie wyraźnie brakuje narzędzi rozpoznania celów na dużym dystansie.

Bez względu na to, jak potoczą się losy Homara i rewitalizowanej polskiej broni rakietowej jedno jest ważne – nikt nie zastanawia się poważnie nad ostateczną procedurą rozpoznawania i wyboru celów dla naszej formacji odstraszania. Wniosek z tego taki, że pojęcie tzw. targetingu jest nadal czymś obcym dla wielu decydentów. A tylko kilku wojskowych zdaje sobie sprawę z tego, że najważniejszy element procedury użycia polskich sił odstraszania – system podejmowania decyzji (przez kogo? kiedy? w jakich okolicznościach?) zupełnie nie istnieje w naszych politycznych głowach. To tak, jakby zamówić broń bez spustu – podsumowuje jeden z wysokiej rangi polskich dowódców.


Powiązane wiadomości


Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.