Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Tomasz Hypki

Łamiąc i omijając prawo MON podpisało 8 czerwca umowę z Eurolotem - spółką zależną PLL LOT, dotyczącą czarteru 2 Embraerów 175. W imieniu resortu podpis złożył - wstydliwie, bez udziału mediów - wiceminister Marcin Idzik. Oba samoloty mają pozostawać do wyłącznego użytku najważniejszych osób w Polsce, tzw. VIP. Będą pilotowane i obsługiwane przez załogi PLL LOT (piloci i personel pokładowy, we flocie Grupy LOT latają aż 22 samoloty typu Embraer 170/175). Umowa została podpisana do końca 2013, z możliwością jej skrócenia lub wydłużenia.

Pierwszy  Embraer 175 został pomalowany w biało-czerwone barwy jeszcze  przed podpisaniem kontraktu... / Zdjęcie: Paweł Kłosiński

Samoloty Embraer 175 będą wykonywały operacje, pomalowane na kolory biały i czerwony, z napisem Rzeczpospolita Polska po jednej stronie i Republic of Poland po drugiej. Jeden z nich został przemalowany jeszcze przed wynegocjowaniem i podpisaniem umowy(!?). Drugi kilkanaście dni później. Według prezesa PLL LOT, Sebastiana Mikosza, w ciągu pół roku wnętrza Embraerów 175 mają zostać przebudowane odpowiednio do potrzeb VIP. Na razie są wyposażone jedynie w zasłonkę oddzielającą pierwsze rzędy foteli. Pierwszy lot pomalowanym w biało-czerwone barwy Embraerem 175 odbył premier Donald Tusk z towarzyszącymi urzędnikami. Poleciał do Brukseli.

Embraer 175 ma zasięg 3-krotnie mniejszy niż powinien mieć samolot przewożący VIP, co utrudni lub uniemożliwi przewozy dalekodystansowe, a także zmniejszy bezpieczeństwo operacji. Embraery nie będą mogły latać na tereny objęte konfliktami i wykonywać innych zadań niż przewozy pasażerskie, co wymusi poszukiwanie kosztownych rozwiązań zastępczych. Pierwsze przykłady takich sytuacji już można wyliczać. Na kolejne na pewno nie będziemy musieli długo czekać.

KOMPROMITUJĄCA WYPRAWA

Tzw. rządowy Embraer skompromitował się już w pierwszym poważniejszym locie, 20 czerwca do Afganistanu, pokazując swe najgorsze cechy. Planowany oblot samolotu trwał nie godzinę, a półtorej. Z kolei rutynowy przegląd po oblocie zamiast godziny potrwał... aż 5 godzin. Problemy techniczne spowodowały, że planowany rejs z p.o. prezydenta RP Bronisławem Komorowskim został opóźniony o 2 godziny 18 minut (według umowy, samolot powinien być gotowy do lotu w ciągu 2 godzin od zgłoszenia zapotrzebowania, to miała być - zdaniem Idzika - jedna z zalet skorzystania z floty PLL LOT...). Zamiast o 20:00 Embraer 175 SP-LIG wystartował z Warszawy dopiero o 22:18. Po 3 h 20 min. samolot wylądował w Erewaniu w Armenii, skąd po zatankowaniu paliwa, o 2:20 odleciał do Termezu w Uzbekistanie, gdzie wylądował o 5:07. Odległość z Warszawy do Erewania wynosi 2233 km, a z Erewania do Termezu 2012 km. Tylko takie odległości Embraer 175 zdołał pokonać z zaledwie 25 osobami na pokładzie... B. Komorowskiemu towarzyszyli ministrowie Radosław Sikorski i Bogdan Klich, oraz szef BBN Stanisław Koziej, ochrona i dziennikarze.

Dalej, w rejon działań wojennych cywilny, LOT-owski Embraer 175 nie mógł już w ogóle lecieć. Z Termezu do Kabulu delegacja miała dotrzeć niemieckim Transallem, jednak ostatecznie kontynuowała podróż polskim C295M. Do tego samolotu nie zmieścili się wszyscy. Dziennikarze musieli przeprowadzić losowanie. Dwóch pechowców zostało w Termezie... C295M zawiózł wybrańców do Kabulu, skąd do bazy Ghazni członkowie delegacji dotarli amerykańskimi śmigłowcami.

Powrót był jeszcze ciekawszy. Z Ghazni do Kabulu znowu delegacja poleciała amerykańskimi śmigłowcami, stamtąd zaś udostępnionym przez Szwedów Herculesem. Ale tylko do Mazer-e-Shariff, skąd Polaków do Termezu wiózł niemiecki Transall. Dopiero tam delegacja przesiadła się do Embraera 175. Samolot miał wystartować o 16:20, ale z powodu opóźnienia przylotu z Warszawy, dokąd w międzyczasie pusty poleciał, udało się odlecieć do Erewania o 19:30. W stolicy Armenii wylądował dopiero o 22:41. Postój na uzupełnienie paliwa potrwał 42 minuty. Do Warszawy delegacja wróciła późną nocą, o 2:25, po trwającym 3 godziny i 2 min. ostatnim przelocie.

KOLEJNA SZKODLIWA UMOWA

MON nie podało dokładnej wartości umowy. Wiadomo, że wcześniejsze rozmowy z Agencją Rozwoju Przemysłu dotyczyły kwoty ok. 200 mln zł. Kilka dni po podpisaniu kontraktu, resort obrony ogłosił, że czarter będzie kosztować 25 mln zł rocznie. Rzeczywiste koszty, z uwzględnieniem ewentualnego doposażenia i przebudowy wnętrza, a także z uwzględnieniem wszystkich kosztów eksploatacji, będą jednak znacznie większe.

To kolejna, pozbawiona podstaw prawnych i szkodliwa dla finansów MON transakcja pozostającego ministrem Bogdana Klicha. Wcześniej resort zakupił bez przetargu samoloty transportowe M28. Posiadane przez armię samoloty tego typu latały i latają rocznie kilka razy mniej niż pozwalają na to posiadane resursy. Powodem był i pozostaje przede wszystkim brak paliwa. Mimo to na przełomie 2008/2009 MON zamówiło 12 M28 za 635 mln zł, a po korekcie umowy 8 M28 za 400 mln zł - płacąc 2-3-krotnie więcej niż wynosi ich realna cena i wysoko zaliczkując zakup.

Blisko 70 mln zł MON Bogdana Klicha przeznaczyło na remont dwóch posiadanych samolotów Tu-154M. Jeden z tych samolotów rozbił się pod Smoleńskiem, drugi jest nadal remontowany w zakładach w Samarze w Rosji. Prawdopodobnie nie wróci do latania z VIP. Na rynku wtórnym MON nie uzyska za niego więcej niż kilka milionów dolarów. Straty na tej operacji wyniosą więc prawdopodobnie ponad 50 mln zł.

Tylko 3 opisane powyżej transakcje oznaczają zmarnowanie przez MON Bogdana Klicha ok. 600 mln zł z podatków obywateli. Za taką kwotę można było kupić całą flotę małych samolotów dla VIP, spełniających wymagania i z odpowiednim wyposażeniem, która służyłaby przez kolejnych 25 lat.

BYLE NIE PRZETARG

W ostatnim okresie MON otrzymało kilka ofert na dostarczenie potrzebnych samolotów w ciągu kilku miesięcy. Po katastrofie pod Smoleńskiem o swej ofercie przypomniał francuski Dassault Aviation. Oferował natychmiastowe dostarczenie 1-2 samolotów dalekiego zasięgu Falcon 900EX w standardzie VIP. Wcześniej francuski producent proponował, by płatności za zakup docelowych samolotów były rozłożone na okres do 7 lat, co dodatkowo odciążyłoby budżet MON. Bogdan Klich nie wziął pod uwagę tej oferty, ani innych składanych przez równie renomowanych producentów.

Propagandyści MON, głównie ci działający w Internecie, twierdzą że przypominanie o tych możliwościach, to działania lobbingowe. Zapewne dlatego, że każdy widzi świat poprzez pryzmat własnych doświadczeń i celów... Propagandyści MON zapominają przy tym, że protestujący przeciwko niekorzystnemu wykorzystywaniu pieniędzy podatników przez Bogdana Klicha nie domagają się zakupu konkretnych, innych samolotów. Chcą po prostu uczciwego przetargu i zakupu samolotów spełniających sensowne wymagania. Tego zaś w tym i wielu innych przypadkach nie chce Bogdan Klich.

więcej w numerze


Skrzydlata Polska - 07/2010
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.