Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Jacek Kruk

3 czerwca br. w moskiewskim Instytucie Problemów Medyczno-Biologicznych rozpoczął się niezwykły eksperyment Mars-500 - symulowany lot na Marsa. Bierze w nim udział szóstka ochotników z czterech krajów - trzech Rosjan, Włoch i Francuz (którzy reprezentują Europejską Agencję Kosmiczną ESA) oraz Chińczyk. Wyłonieni zostali spośród setek chętnych na podobnej zasadzie, jaka obowiązuje przy selekcji kandydatów na kosmonautów. Przede wszystkim więc idealny stan zdrowia oraz predyspozycje psychiczne do długotrwałego przebywania w izolacji od świata zewnętrznego, w ograniczonej przestrzeni i wśród wąskiej grupy ludzi. Jest to zatem eksperyment bardziej psychologiczny niż astronautyczny. Technika ludzka już na Marsa dotarła, natomiast pytanie, czy sam człowiek będzie miał szanse tam dotrzeć, jest ciągle kwestią otwartą.

Załoga przed wejściem do symulatora / Zdjęcie: ESA

Dowódcą załogi został 38-letni inżynier z Gwiezdnego Miasteczka Aleksiej Sitniow, lekarzem pokładowym 37-letni kardiochirurg Suchrob Kamołow, inżynierem pokładowym 31-letni Francuz Romain Charles, pozostali uczestnicy (w funkcji badacza) to 32-letni lekarz fizjolog Aleksandr Smolejewskij, 27-letni inżynier z Włoch Diego Urbina i również 27-letni Chińczyk Wang Yue, który pracuje w ośrodku szkolenia chińskich kosmonautów i równocześnie kandyduje do roli kosmonauty. Jak widać, ekipa marsjańskiego eksperymentu dobrana została pod kątem przyszłej realnej misji, w której rola lekarzy i inżynierów jest nie do przecenienia. Prawdziwa wyprawa na Marsa będzie musiała być samowystarczalna przez okres 1,5-2,5 roku - przez ten czas inżynierowie muszą sprostać wszelkim możliwym awariom, a lekarze czuwać nad zdrowiem załogi.

Obecny eksperyment rozpisano na trzy etapy: 250-dniowy lot ku Marsowi, około miesięczny pobyt na planecie i 230-dniowy powrót na Ziemię. Odpowiada to (w dużym przybliżeniu) schematowi wyprawy opartej na współczesnych technologiach kosmicznych, tj. tradycyjnym napędzie chemicznym oraz jonowym, który na razie jest stosowany tylko w niewielkich sondach międzyplanetarnych. Technologie te pozwalają człowiekowi już dziś podjąć taką wyprawę - jest to jedynie sprawa kosztów i wytrzymałości załogi. Jeśli 520-dniowy eksperyment się powiedzie, pozostanie już tylko problem sfinansowania przedsięwzięcia.

BEZ AMERYKANóW?

Jest rzeczą charakterystyczną, że w eksperymencie nie biorą udziału Amerykanie - potencjalnie główni organizatorzy marsjańskiej ekspedycji. Są do tego wręcz predestynowani jako największa potęga gospodarcza świata oraz mocarstwo kosmiczne, które jako jedyne ma doświadczenia w lotach poza bliską orbitę wokółziemską. Nie oznacza to jednak, że w USA nie czyni się marsjańskich symulacji - powiemy o nich nieco dalej. Jest rzeczą raczej pewną, że gdy wreszcie dojdzie do realizacji wyprawy załogowej na Czerwoną Planetę, będzie to wyprawa międzynarodowa. W tym kontekście warto odnotować obecność przedstawiciela najmłodszego mocarstwa kosmicznego - Chin - w moskiewskim eksperymencie.

ROSYJSKIE DOŚWIADCZENIE

Jeśli porównujemy długotrwałe loty kosmiczne z lotami symulowanymi, musimy od razu zwrócić uwagę na parę zasadniczych różnic, jakie je dzielą. W realnym locie kosmicznym organizm człowieka poddawany jest niekorzystnym oddziaływaniom nieważkości i zwiększonej radiacji, czego brak w locie symulowanym. Natomiast atrakcyjność realnego lotu jest czynnikiem, który znakomicie pomaga znieść nawet długotrwałą izolację i niewygody życia w ograniczonej przestrzeni statku czy stacji kosmicznej. Widok ciągle zmieniającej się Ziemi za iluminatorem jest chyba najlepszym lekarstwem na nudę długotrwałej misji. I najbardziej zasadnicza z różnic: z symulatora można wyjść praktycznie w każdej chwili (choć oznacza to fiasko eksperymentu), z lecącego na Marsa statku - już nie!

więcej w numerze


Skrzydlata Polska - 10/2010
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.