Pierwsza połowa listopada 2010. Nad warszawskim lotniskiem Babice nisko wiszą szare stratusy, z których pada nieprzyjemna mżawka. Z wieży ledwo widać obiekty bezpośrednio graniczące z lotniskiem. W takiej aurze personel techniczny przygotowuje do lotu dwa śmigłowce - transportowego Mi-8T oraz lżejszego, pomalowanego na srebrno Sokoła. Oba wiropłaty są własnością Zarządu Lotnictwa Głównego Sztabu Policji Komendy Głównej Policji.
Po kilkunastu minutach na drodze kołowania prowadzącej do wieży spod hangarów pojawia się kilka samochodów. Nie oznakowane pojazdy terenowe oraz busy. Z samochodów wyskakują młodzi mężczyźni, na kombinezonach pokrytych plamami szaro-burego kamuflażu mają założone uprzęże wysokościowe. Ostatnim zatrzymującym się w okolicy śmigłowców jest czerwony transporter. Jako jedyny nosi znamiona użytkownika. Białe litery na burtach obwieszczają wszem i wobec, że samochód należy do Krynickiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jego pasażerowie wyraźnie odróżniają się od pozostałych. Wszyscy odziani są w charakterystyczne stroje górskich ratowników.
Powodem wizyty wszystkich tych ludzi na lotnisku, w tak nieprzychylny pod względem pogody dzień, są ćwiczenia uzupełniające z zastosowania wysokościowych technik ratowniczych oraz ratownictwa z pokładu śmigłowców, dla wyznaczonych instruktorów ratownictwa klasycznego, speleologicznego i ratownictwa z powietrza Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji, a także ratowników Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ćwiczenia te są kontynuacją działań szkoleniowych, realizowanych wcześniej na południu Polski. Wówczas nie było możliwe przeprowadzenie wspólnego treningu z lotnikami, gdyż warunki atmosferyczne uniemożliwiły przylot śmigłowca z Warszawy. Teraz jednakże, mimo ocierania się o dopuszczalne minima, wyznaczające margines bezpieczeństwa tego rodzaju zadań, istnieje szansa nadrobienia przynajmniej niektórych zaległych elementów.