Karabinki bazujące na M16/M4 to broń, której repliki powstają chyba najczęściej. Trudno znaleźć airsoftowego producenta, który nie miałby w swojej ofercie jakiejś wersji tej konstrukcji. Z kolei karabinek maszynowy M249 Minimi, to w zasadzie jedyna - poza wyjątkowo drogim Inokatsu M60 - kopiowana na szeroką skalę broń wsparcia. Kilka wersji obu tych replik, oczywiście w wydaniu elektrycznym, ma w swojej ofercie G&P Laser Products.
Na pierwszy rzut oka nie ma w tych replikach niczego ciekawego - tak samo jak wszystkie AEG-i z G&P zarówno M4 RAS Commando, jak i M249 Marine zapakowane są szarobrązowe, nudne pudła z logiem producenta. Wewnątrz wzorowo zabezpieczone karabinki. Bez rewelacji. Obie repliki wykonane są przede wszystkim z metalu, a konkretniej z aluminium. Korpusy trudniej zarysować ostrym przedmiotem niż stare konstrukcje wykonane ze znalu. Poza korpusami, większość części również jest metalowa, wyłączając te, które w oryginalne są z tworzyw sztucznych. Innymi słowy, pierwszy kontakt z produktami G&P jest co najmniej poprawny, co będzie dalej - zobaczymy.
M4 RAS Commando
M4 RAS Commando jest naprawdę malutkie. Z kolbą złożoną mierzy sobie zaledwie 690 mm, zaś z całkowicie wysuniętą - 780 mm. To bardzo mało, co swoją przydatność pokaże zwłaszcza podczas walki w terenie zurbanizowanym.
Korpus pozbawiony jest chwytu transportowego i nie pozostawia niczego do życzenia - całość jest czarna, matowa i niezbyt ciężka. Jego dolna (komora spustowa) i górna (komora zamkowa) część są dobrze dopasowane, nie ma tutaj szczelin, często spotykanych na przykład w replikach Classic Arms. Rozkładanie M4 RAS do czyszczenia - tak, czasem wypada to zrobić! - nie wymaga żadnego wysiłku. Wykonuje się to nieco odmiennie od prawdziwej broni - tutaj należy wybić kołek umieszczony przed gniazdem magazynka i rozsunąć obie części. Wybicie kołka nie nastręcza trudności - jest nawet zbyt łatwe, przez co sam bolec może się zgubić. Z drugiej strony - przy kolbie i nad chwytem pistoletowym górna część korpusu spasowana jest z dolną nieco stabilniej. Zamiast znanych z replik CA cienkich pręcików lub plastikowych uszek rodem z TM, jest tam spora kształtka, która łączy komorę spustową z zamkową. Całość jest wytrzymała.
Rączka napinająca, przypominająca kształtem literę T, jest atrapą w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie służy do niczego poza wrażeniem estetycznym. Osadzono ją jednak na mocnej sprężynie, więc mimo braku logicznego zastosowania służyć będzie długo. Jednak pozbawienie rączki walorów użytkowych utrudnia dostęp do regulacji hop-up. W większości innych replik karabinków Colta pokrywa okna wyrzutowego zamykana jest za pomocą sprężyny, dociskającej ją do korpusu elektryka. W konstrukcjach TM odciągnięcie rączki powoduje otwarcie tego okna i swobodny dostęp do komory hop-up. Tak po prostu jest wygodniej.
Górną część korpusu wyposażono w standardową szynę montażową Picatinny oraz - dodawany przez producenta do karabinka - przeziernikowy celownik (Military 600 m Flip Up Rear Sight).
Korpus - po obu stronach, upstrzony jest całą gamą oznaczeń. Zdziwienie może budzić Anbti Terror poniżej logo US NAVY SEAL. Ponoć literka b nie znalazła się tam przypadkiem, ale służy do rozwiązania pewnych prawnych kwestii, których konsekwencji producent w ten sposób sprytnie uniknął. Pozostałe elementy grawerunku pozbawione są błędów. Oznaczenia przełącznika rodzaju ognia mogą wzbudzać szeroki uśmiech graczy znających język angielski. Zamiast oznaczenia położenia zabezpieczonego widnieje Quiet, ogień pojedynczy oznaczony jest jako Solo, zaś ciągły to Go Loud (co można przełożyć Daj czadu!). O ile do samych napisów zwolennicy hiperrealizmu mogą mieć zastrzeżenia, o tyle jakość ich wykonania nie budzi żadnych obiekcji. Dbałością o szczegóły cieszy zwłaszcza logo Navy Seals. Prawdziwa gratka dla kolekcjonerów.
(ciąg dalszy w numerze)