Amerykańskie Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), opublikowało analizę o procedurach pozyskiwania sprzętu przez US Air Force. Wynika z niej, że przy obecnym wzroście kosztów i niedotrzymywaniu terminów, lotnictwo USA utraci zdolność do wykonywania postawionych przed nim zadań.
W latach 1960. powstało prawo Normana Augustine`a. ówczesny urzędnik biura sekretarza stanu zażartował, że w 2054 cały budżet obronny wystarczy na kupienie jednego tylko samolotu. Będzie on wspólną własnością USAF i lotnictwa US Navy, użytkowany przez każdy z rodzajów sił zbrojnych przez 3 i pół dnia w tygodniu. Z jednym wyjątkiem. W roku przestępnym samolot trafi na jeden, dodatkowy dzień do Marines.
Słowa te odzwierciedlają, według autorów raportu, niepokojący trend, który dotyczy procesu pozyskiwania sprzętu przez wszystkie rodzaje sił zbrojnych, a przez lotnictwo w szczególności. Dotyczy to niemal już stałego przekraczania kosztorysów programów rozwoju nowych samolotów i powstawania wieloletnich opóźnień.
Koszt jednostkowy F-22 osiągnął już ok. 200 mln USD (razem z kosztami prac badawczo-rozwojowych ponad 380 mln USD) i jest trzy razy większy, niż zakładano w czasie podpisywania umów z producentem. Identyczny wzrost kosztów dotyczył bombowców B-2. Tylko niewiele lepiej jest w przypadku F-35 i hybrydowych V-22 Osprey.
Wszystkie te programy zanotowały także wieloletnie opóźnienia. Skutkiem obu tych przyczyn, pierwotne zamówienia, dotyczące liczby zamawianych samolotów, są notorycznie zmniejszane. Dla F-22, z 750 do 173 egz. Co gorsza, wydłużanie się programów, wiąże się z częstymi zmianami założeń taktyczno-technicznych, już w momencie trwania prac rozwojowych. Przykładem jest również Raptor, którego przystosowanie do atakowania celów lądowych i morskich miało kosztować 13 mln, ostatecznie kosztowało aż 34 mln USD za egz.
Wszystko to stawia pod znakiem zapytania możliwość terminowej wymiany starzejącej się coraz bardziej floty F-15 i F-16. Co gorsza, jej intensywne eksploatowanie w konfliktach w Iraku i Afganistanie, powoduje, że pojawienie się za kilka już lat sporej luki sprzętowej jest coraz bardziej realną możliwością. Dowodem, potwierdzającym tę diagnozę, była konieczność uziemienia kilkuset starszych F-15, po stwierdzeniu osłabienia podłużnic kadłuba, po ćwierć wieku intensywnego wykorzystywania (zobacz: 180 F-15 może zakończyć służbę).
Tymczasem wymiana sprzętu jest ogromnym zadaniem. USAF, razem z Gwardią Narodową i jednostkami rezerwowymi, wykorzystują operacyjnie prawie 5 800 załogowych statków powietrznych, w tym 2400 samolotów wielozadaniowych F-16, F-15 i F-22. Do liczby tych należy dodać drugie tyle statków powietrznych US Navy i US Marine Corps, w tym 880 F/A-18 różnych wersji. Tylko część F/A-18 i wszystkie F-22 są nowoczesne i pochodzą z bieżącej produkcji.
O ile w 1986 dostarczono wojskom lotniczym 228 nowych myśliwców wielozadaniowych, w 1995 już żadnego. Stworzyło to problem niemal skokowego odtwarzania liczebności USAF w następnej dekadzie.
Obecnie - już po wycofaniu najstarszych egzemplarzy myśliwców - średni wiek operacyjnych F-16 wynosi 16,7 roku. W przypadku F-15 jest to aż 25,5 roku. Teoretycznie Amerykanie dysponują ich dwoma następcami, odpowiednio F-35 i F-22. Pojawia się jednak problem finansowania ich dostaw.
Koszty Raportów są tak duże, że USAF stać na zakup ok. 20 egz. rocznie. Tak więc, by zastąpić ponad 400 F-15, Pentagon potrzebowałby… 26 lat. Tymczasem obecne plany zakładają utrzymanie najmłodszych obecnie piętnastek jedynie do 2025.
W przypadku F-35, Pentagon zakłada dostawy dla wojsk lotniczych i lotnictwa marynarki wojennej od 2013, w wysokości odpowiednio 80 i 50 samolotów. Na ten cel planuje się przeznaczyć 5 mld USD rocznie. Problem polega jednak na tym, że dostawy w takim wymiarze nie zapobiegną starzeniu się floty myśliwców wielozadaniowych.
W USAF średni wiek obecnie wykorzystywanych samolotów w 2012 osiągnie aż 21 lat. Wraz z dostawami Lightningów II wiek ten zacznie spadać, ale do 2025 nie osiągnie optymalnych 15 lat, a więc połowy okresu wykorzystywania statystycznego myśliwca. Co gorsza, plany Pentagonu oparte są na szacunkach kosztów zakupów F-35 z 2004. Obecnie są one o kilkanaście procent wyższe...
Paradoksalnie, nawet największe mocarstwo gospodarcze świata może mieć problemy z wyłożeniem dodatkowych sum na pozyskanie nowych samolotów. Obecnie wydatki majątkowe USAF wynoszą 61 mld USD, by zwiększyć się średnio do 68, a maksymalnie 74 mld USD rocznie, w latach 2014-2025. Nie ma więc mowy o nieograniczonych środkach finansowych, tym bardziej, że w tym samym czasie trzeba będzie zakupić setki tankowców powietrznych, bezzałogowców czy płacić za rosnące koszty użytkowania i modernizowania bombowców.
W nieco lepszej sytuacji jest lotnictwo US Navy, które w przypadku problemów z F-35, może dokupić nowoczesne, ciągle produkowane wersje F/A-18.
Autorzy raportu CSIS konstatują, że przyczyną tych problemów są dowódcy USAF i najwyżsi rangą urzędnicy departamentu obrony. Nie obwiniają przemysłu, ani urzędników szczebla wykonawczego.
Według Anthony H. Cordesmana i Hansa Ulricha Kaesera, przekraczanie pierwotnych założeń finansowych, a także - z reguły - niższe od oczekiwanych charakterystyki techniczne, są zjawiskiem powszechnym, istniejącym w USA od końca I wojny światowej. Zresztą, nasila się ono w ostatnich latach, w obliczu coraz bardziej skomplikowanych technologii, których koszty trudno precyzyjnie oszacować. Dodajmy, że dotyczy także Europy, Rosji czy Indii.
Jednak obecna ekipa rządząca doprowadziła - według autorów raportu - do utracenia jakiejkolwiek kontroli nad tym procederem. Zaniżanie kosztów przez producentów, by potem otrzymywać dodatkowe środki finansowe na kontynuowanie programów, stało się normą. Kilka spektakularnych kasacji programów zbrojeniowych (zobacz, np.: Zumwalt anulowany, Krytyka planów US Navy), dowiodło także, że brak jest osób odpowiedzialnych, ze strony sił zbrojnych, za odpowiedni nadzór nad nimi. Proces podejmowania decyzji należy w istocie do wielu i nikt nie ponosi odpowiedzialności osobistej.
W związku z tym autorzy proponują, by wysocy rangą przedstawiciele Pentagonu przedstawiali co roku Kongresowi USA sprawozdanie z przebiegu prac wdrożeniowych, ponosząc osobistą odpowiedzialność przez parlamentarzystami za rozwój nadzorowanych programów.
Po drugie, wzywają, by zrezygnować z brania pod uwagę jednocześnie czynników technicznych i finansowych, ponieważ praktyka dowodzi, że są to kwestie wzajemnie sprzeczne, jeżeli dotyczą najbardziej zaawansowanych technologicznie, pionierskich konstrukcji. Lepiej rozliczać producentów z postępów technicznych, licząc się z możliwością ograniczenia liczby egz. lub trzymać się sztywno kosztów, biorąc pod uwagę ryzyko nie osiągnięcia zakładanych charakterystyk nowego sprzętu.
Autorzy uważają przedstawiony problem za kluczowy dla bezpieczeństwa USA. O wadze, jaką przywiązują do problemu przezbrojenia USAF, świadczy już sam tytuł raportu Samoniszcząca się potęga lotnicza Ameryki. O ile można go traktować jako prowokację, faktem jest, że przedstawione w opracowaniu fakty, stawiają pod znakiem zapytania cały proces rozwoju sił lotniczych USA.