Według federalnej komisji badania wypadków lotniczych NTSB, przyczyny zapalenia się akumulatora Boeinga 787 linii Japan Airlines w Bostonie nie są jeszcze znane. Ustalono natomiast, że zawiodły zabezpieczenia układu elektrycznego.
Do pożaru doszło 8 stycznia br., po wylądowaniu japońskiego Boeinga w Bostonie (Pożar Dreamlinera w Bostonie, 2013-01-08). Wywołał go litowo-jonowy akumulator, obsługujący generator pokładowy. Pożar ugaszono, nikt nie odniósł obrażeń, niewielkie były także straty materialne.
Według wczorajszego oświadczenia Deborah Hersman przewodniczącej NTSB, komisja nie ustaliła jeszcze przyczyny zapłonu, mimo dokładnego zbadania 6 z 8 cel akumulatora. Wiadomo, że doszło do przenoszenia się ognia od celi do celi, aż do całkowitego zniszczenia urządzenia. Wśród przyjętych hipotez są m.in. wadliwe wykonanie akumulatora (jego producentem jest japońska GS Yuasa) czy obecność płynów, które doprowadziły do zwarcia (Napięcie akumulatora 787 JAL w normie, 2013-01-20).
Ustalono jednak, że nie zadziałały systemy zabezpieczające. Przewodnicząca Hersman podkreśliła, że to poważny problem, ponieważ są one powszechnie stosowane do ochrony przed takimi incydentami, a ich wadliwe działanie wystawia na szwank bezpieczeństwo podróżujących.
W dochodzeniu biorą udział przedstawiciele Boeinga, specjaliści amerykańskich władz lotniczych FAA, lotnictwa US Navy, a także eksperci z Francji i Japonii. Obecność tych ostatnich wynika nie tylko z faktu, że akumulator został wyprodukowany w ich kraju. W innym Boeingu 787, należącym do ANA, także wybuchł pożar, tym razem jednak w przednim, głównym przedziale elektrycznym (Uziemione Dreamlinery ANA i JAL, 2013-01-16)