Altair


Autoryzacja


Resetuj hasło
Autor: Tomasz Hypki

Pokazów i pikników lotniczych o poważniejszej skali odbywa się w Polsce niewiele. Tym różnią się one od podobnych imprez odbywających się w krajach lepiej rozwiniętych cywilizacyjnie, że tam wszyscy ich uczestnicy wracają żywi do domów. W naszym kraju prawie każda większa impreza lotnicza kończy się katastrofą. Dlaczego tak się dzieje? Z tego samego powodu, z którego w lotnictwie wojskowym dochodzi od kilku lat do poważnych katastrof. Z tego samego zapewne powodu, z którego kilku polskich pilotów zginęło właśnie w Hiszpanii.

Po prostu, przeciętny polski pilot uważa, że nie obowiązują go regulaminy, procedury, a nawet prawa fizyki. Ryzykuje więc więcej niż inni. Może mieć problemy ze zdrowiem, może próbować lądować w warunkach, w których inni nawet by o tym nie pomyśleli, może latać poniżej wysokości minimalnej określonej przepisami i zdrowym rozsądkiem. Bo przecież polskiemu pilotowi musi się udać.

I czasami się udaje. Nie znam por. Wosztyla, nie wiem co go przyciągnęło do lotnictwa - zamiłowanie czy pieniądze, ale wiem, że jego zachowanie 10 kwietnia 2010 pod Smoleńskiem było niedopuszczalne. Nie tylko wylądował we mgle mimo wyraźnego zakazu z wieży, ale jeszcze zachęcał załogę kolejnego samolotu do lądowania, choć warunki były coraz gorsze. Niedawno dowiedzieliśmy się, że formalnie w jego zachowaniu nie było niczego nieprawidłowego. Tak orzekła komisja w Siłach Powietrznych. I por. Wosztyl nadal lata w najważniejszym pułku w Polsce. Może nawet jest idolem dla młodszych adeptów lotnictwa. Po przecież pokazał, że Polak potrafi.

Marka Szufę znałem. Wiele razy widziałem jego mistrzowskie loty. Bardzo było mi żal, gdy zginął. Był wspaniałym człowiekiem, zakochanym w lotnictwie.

W Internecie można zobaczyć filmowe rejestracje ostatniego pokazu Marka Szufy. Pokazu, w którym po każdej kolejnej figurze przelatywał niżej nad wodą. Aż zabrakło wysokości i kolorowy samolot rozbił się o powierzchnię Wisły...

Żeby po wspaniałym pilocie nie pozostał tylko żal, żeby inni czegoś się nauczyli, trzeba odpowiedzieć na pytanie, dlaczego zginął? Dlaczego tak bardzo ryzykował? Dla kogo to robił?

Ilu widzów pokazów w Płocku, którzy akurat patrzyli na lot Marka Szufy, doceniało te przeloty tuż nad powierzchnią wody? Ilu w ogóle patrzyło w kierunku samolotu, zamiast pić piwo lub z kimś rozmawiać? Myślę, że z wszystkich widzów tylko kilka procent patrzyło na lot i rozumiało co się dzieje, doceniało, jakim mistrzem akrobacji jest Marek Szufa. Czy dla nich warto było przekroczyć granicę ryzyka? Na pewno nie. Zresztą gdyby lot podziwiało 100% widzów na płockiej skarpie i jeszcze wielu przed telewizorami, też nie wolno było przekroczyć granicy, za którą była śmierć.

Niestety, z kolejnych polskich katastrof do miłośników lotnictwa i szerszej publiczności dociera niedobry przekaz. Piloci, którzy popełniają błędy są traktowani jak bohaterowie, a analiza samych błędów prawie nikogo nie interesuje. Bo z jednej strony nikt z żywych nie chce za nie odpowiadać, a z drugiej dla mediów, które kształtują świadomość publiczną, liczy się przede wszystkim sensacja.

W tej sytuacji pozostaje tylko apelować do tych, którzy mogą być kolejnymi ofiarami katastrof lub spowodować ofiary. Polska to wspaniały kraj, a Polacy mają piękne tradycje lotnicze. Ale nikt nie jest nieśmiertelny. Przestrzegajcie przepisy i powstrzymujcie skłonność do niepotrzebnego ryzyka. Żyjcie i dajcie żyć innym.


Skrzydlata Polska - 07/2011
Drukuj Góra
www.altair.com.pl

© Wszelkie prawa zastrzeżone, 2007-2024 Altair Agencja Lotnicza Sp. z o. o.