W najbliższy poniedziałek rozpoczną się ćwiczenia wojskowe USA i Republiki Korei. O ich historycznym charakterze świadczy fakt, że po raz pierwszy odbędą się na kontynencie amerykańskim.
Historyczne ćwiczenia rozpoczną się w najbliższy poniedziałek i potrwają do 1 lipca. O ich wadze świadczy nie liczba biorących w nich udział wojsk, bowiem ta jest skromna. Przynajmniej w przypadku Republiki Korei, która wysyła do USA zaledwie 170 żołnierzy. Dużo ważniejszy jest fakt, że po raz pierwszy w historii, odbędą się one na kontynencie amerykańskim, a dokładnie na terenie National Training Center w Fort Irwin w Kalifornii.
W przeszłości obie strony koncentrowały się przede wszystkim na prowadzeniu ćwiczeń wojskowych na terenie Republiki Korei. To zrozumiałe, ze względu na rolę, jaką odgrywa amerykański kontyngent wojskowy (USFK) stacjonujący na Półwyspie Koreańskim. Jego zadaniem jest bowiem ochrona terytorium sojusznika przed ewentualnym atakiem ze strony Północy. W związku z tym, taki właśnie charakter miały scenariusze sytuacyjne ćwiczone regularnie podczas kolejnych edycji Foal Eagle (Zakończenie Foal Eagle , 2014-04-18) czy Ulchi-Freedom Guardian (Ruszyły Ulchi Freedom Guardian 2013, 2013-08-20, Amerykańsko-koreańskie ćwiczenia, 2012-08-22).
Rozpoczynające się wkrótce ćwiczenia podzielono na dwa etapy. W pierwszym z nich, południowokoreańscy i amerykańscy żołnierze będą ćwiczyli działania związane z rozpoznaniem terytorium przeciwnika oraz ostrzałem jego jednostek. W drugiej zaś, wojskowi skoncentrują się na scenariuszach atakowania pozycji nieprzyjaciela oraz obronie własnych.
Wspólne ćwiczenia wojskowe odgrywają dużą rolę w kształtowaniu charakteru relacji USA i Republiki Korei. Zwłaszcza w sytuacji, gdy coraz bardziej kontrowersyjnym tematem staje się wspomniany USFK, wzbudzający niezadowolenie południowokoreańskiego społeczeństwa oraz klasy politycznej, niezadowolonych z kosztów, jakie z tego tytułu ponosi państwowy budżet (Seul zapłaci więcej za USFK, 2014-04-17).