Amerykańskie samoloty i bezzałogowce zaatakowały pozycje islamskich rebeliantów w północnym Iraku. To wsparcie dla walczących tam Kurdów.
Po kilku tygodniach wykonywania lotów rozpoznawczych, amerykańskie samoloty załogowe i bezzałogowe rozpoczęły wczoraj ataki na pozycje islamskich rebeliantów na północy Iraku. Zaatakowane zostały cele w rejonie Irbilu w Kurdystanie. Najpierw, ok. 14.00 GMT uzbrojony bezzałogowiec zniszczył moździerz, zabijając też jego kilkuosobową obsługę. Później do akcji weszły samoloty. Cztery F/A-18 z lotniskowca USS George H.W. Bush zrzuciły na konwój rebeliantów osiem naprowadzanych laserowo 500-funtowych bomb. W ataku zniszczono 7 ciężarówek.
Na użycie broni zezwolił zwierzchnik amerykańskich sił zbrojnych, prezydent Barack Obama. Stało się to dwa dni temu, gdy okazało się, że rebelianci z Państwa Islamskiego niebezpiecznie zbliżyli się do Irbilu, gdzie stacjonują amerykańscy instruktorzy wojskowi. Amerykanie wsparli bojowników kurdyjskich broniących miasta . Ataki z powietrza są i będą kontynuowane.
Samoloty USA zrzucają też pomoc humanitarną (Tysiące ofiar w Iraku, 2014-07-19). Zawiera ona przez wszystkim racje żywnościowe. Zrzuty osłaniane są przez uzbrojone samoloty.