Nie milkną echa skandalu, jaki wybuchł po tym, gdy szwedzcy wojskowi wtargnęli do zakładów stoczniowych ThyssenKrupp Marine Systems AB i wywieźli kluczowe elementy konstrukcyjne okrętów podwodnych typu A26.
Do zdarzenia doszło 8 kwietnia, gdy na teren kontrolowanej przez niemiecki ThyssenKrupp Marine Systems (TKMS) stoczni ThyssenKrupp Marine Systems AB (dawniej Kockums AB) w Malmö (na zdjęciu) na południu kraju wtargnęli pracownicy z rządowej agencji zamówień wojskowych (Försvarets materielverk, FMV) w asyście żołnierzy. Według dostępnych przekazów medialnych, wojskowi wywieźli z obiektów niemieckiego producenta kluczowe elementy konstrukcyjne okrętu podwodnego typu A26 (Wymagania techniczne dla A26 zatwierdzone, 2010-03-02), w tym dokumentację techniczną oraz fragmenty niezależnych od powietrza atmosferycznego zespołów napędowych Stirling AIP (Air Independent Propulsion).
Przez ostatnie tygodnie w szwedzkich mediach pojawiały się różne informacje dotyczące szczegółów całego zdarzenia, a także jego poddawanej w wątpliwość legalności. Według ostatnich doniesień, powołujących się na przedstawicieli sił zbrojnych Szwecji oraz FMV, celem wojskowych było wywiezienie z zakładów w Malmö dokumentacji technicznej A26 i zespołów napędowych Stirling oraz umieszczenie ich w bezpieczniejszej lokalizacji, do której dostęp ma też jednak TKMS. Całe przedsięwzięcie zostało zmotywowane ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie oraz zaostrzającymi się relacjami między Rosją a państwami zachodnimi.
Wydarzenia w Malmö wzbudziły sporo kontrowersji ze względu na coraz trudniejszą sytuację kontrolowanej przez TKMS stoczni. Wobec braku zakładanych efektów współpracy z niemieckim producentem, władze w Sztokholmie zdecydowały się ostatnio na zlecenie oceny opłacalności budowy wspomnianych OP przez lokalny Saab, który jednocześnie stara się przejąć kontrolą nad rodzimą stocznią (Kockums AB znów w szwedzkich rękach?, 2014-04-14).