Departament Obrony USA nie wyklucza wysłania kolejnej grupy żołnierzy do Syrii.
Przed kilkoma tygodniami administracja prezydenta Baracka Obamy zapowiedziała wysłanie grupy ok. 50 żołnierzy wojsk specjalnych do północnej Syrii. Ich zadaniem m.in. będzie pomoc w koordynacji działań między poszczególnymi ugrupowaniami syryjskich rebeliantów. Wojskowi nie będą jednak bezpośrednio angażować się w działania bojowe (USA potwierdzają pierwsze straty w Iraku, 2015-10-23). Wczoraj szef Departamentu Obrony poinformował, że w przyszłości liczba amerykańskich wojsk stacjonujących na syryjskim terytorium może wzrosnąć.
W wywiadzie udzielonym stacji ABC News Ashton Carter zastrzegł, że warunkiem większego zaangażowania wojskowego USA w Syrii jest znalezienie odpowiednich sojuszników w regionie, którzy będą gotowi podporządkować się celowi, jakim jest walka z Ad-Daula al-Islamijja. Warto przypomnieć, że po fiasku programu szkolenia nowych syryjskich bojówkarzy Waszyngton zapowiedział skoncentrowanie wysiłków na wsparciu Syryjczyków, którzy już od lat stawiają opór wojskom Baszara al-Assada i islamistom (Koniec szkolenia rebeliantów, 2015-10-09).
Na początku listopada Waszyngton ogłosił nowy 5-punktowy plan zaangażowania wojskowego na Bliskim Wschodzie. Jednym z priorytetów administracji Baracka Obamy będzie udzielenie pomocy grupom umiarkowanych rebeliantów w Syrii, m.in. przez przygotowanie ich do działania na asymetrycznym polu walki i dostawę niezbędnego uzbrojenia i wyposażenia wojskowego (USA bardziej aktywne na Bliskim Wschodzie, 2015-11-02).