Grupa amerykańskich komandosów utworzyła dwa przyczółki w ogarniętej walkami wewnętrznymi Libii.
Pod koniec 2015 ok. 25-osobowa grupa żołnierzy amerykańskich wojsk specjalnych utworzyła dwa przyczółki w Libii. Obiekty zlokalizowano w pobliżu Misraty na zachodzie kraju, a także wokół Bengazi na wschodzie. Druga miejscowość ma dla Amerykanów symboliczne znaczenie. Późnym latem 2012 grupa ekstremistów zaatakowała amerykański konsulat w tym mieście. Wskutek ataku zginęły 4 osoby, w tym ambasador Christopher Stevens (Raport na temat ataku w Bengazi, 2012-12-19).
Według informacji, do których dotarł dziennik The Washington Post, głównym zadaniem Amerykanów jest analiza sytuacji na miejscu i próba znalezienia bardziej umiarkowanych ugrupowań rebelianckich, które mogłyby współpracować z siłami zachodnimi i wspieranym przez nie rządem jedności w walce z bojówkarzami Ad-Daula al-Islamijja i innych organizacji islamistycznych. Podobne działania prowadzić mają wojska specjalne kilku państw europejskich, w tym m.in. Francji (Koniec operacji Sangaris, 2016-02-01; Zbliża się francuska interwencja w Libii?, 2015-01-19).
Rewelacje amerykańskiej prasy zbiegły się w czasie z informacją podaną przez Agence France Presse. Według źródeł zbliżonych do administracji Baracka Obamy, Biały Dom rozważa częściowe zniesienie embarga na sprzedaż broni do Libii. Waszyngton oczekuje, że libijskie władze przedstawią szczegółowy plan zbrojeniowy. Libijczycy będą też musieli zagwarantować, że pozyskiwane uzbrojenie zostanie użyte przez siły rządowe do walki z islamistami, a nie wewnętrzną opozycją i nie trafi w ręce ugrupowań ekstremistycznych, podobnie jak inny sprzęt przekazany przez Zachód (Islamiści używają Camcoptera S-100, 2015-01-16).