Dowódca 5. Floty US Navy potwierdził plany rozbudowy bazy morskiej w Bahrajnie, przystosowującej ją do przyjęcia nowych okrętów klasy Littoral Combat Ship.
Podczas zakończonej wczoraj wystawy DIMDEX 2014, dowódca 5. Floty US Navy, wiceadmirał John Miller potwierdził plany znacznej przebudowy Naval Support Activity Bahrain. Rozbudowa infrastruktury portowej ma na celu przystosowanie bazy do przyjęcia w przyszłości nowych okrętów marynarki wojennej USA, klasy Littoral Combat Ship.
Amerykańskie LCS 2 typów, Freedom i Independence, były do tej pory wysyłane na wody Oceanu Spokojnego. Pierwszy z serii, USS Freedom (LCS 1), zakończył w ostatnim czasie misję w Singapurze (USS Freedom wrócił do San Diego, 2013-12-27). Docelowo USA zamierzają wysłać do Azji co najmniej 4 okręty tej klasy (Następny LCS na dłużej w Singapurze, 2014-01-07).
Drugim znaczącym miejscem zaangażowania operacyjnego LCS mają być właśnie akweny będące obszarem odpowiedzialności 5. Floty US Navy, a więc przede wszystkim wody Zatoki Perskiej, Mórz Czerwonego i Arabskiego oraz Oceanu Indyjskiego. Okręty wesprą tym samym działania zmierzające do zwalczania zjawiska piractwa morskiego oraz działalności ugrupowań terrorystycznych. Przyczynią się też do zwiększenia stopnia projekcji amerykańskiej siły wojskowej w tym niestabilnym regionie.
Trzeba podkreślić, że poza czysto informacyjnym, niedawna wypowiedź wiceadmirała Millera miała również charakter polityczny. Stanowiła bowiem nieformalne zapewnienie, skierowane do amerykańskich sojuszników w regionie, o woli kontynuowania obecności wojskowej USA na Bliskim Wschodzie.
Asertywna polityka Waszyngtonu w stosunku do ostatnich wydarzeń w tej części świata, a także ogłoszona przed kilkoma laty strategia pivotu ku Azji (Kolejny OP typu Los Angeles na Guam, 2014-02-12¸ Nowa strategia USA, 2012-06-01), wzbudziły bowiem duże obawy wielu państw regionu, dotyczące trwałości ich polityczno-wojskowych sojuszy z USA. Przebudowa Naval Support Activity Bahrain oraz plany przebazowania na Bliski Wschód LCS mają uspokoić amerykańskich sojuszników. Podobnie zresztą, jak dzisiejsza wizyta prezydenta Baracka Obamy w Arabii Saudyjskiej, która ma naprawić relacje z Rijadem.